Gdybym miała podsumować rok 2021 w dwóch słowach byłyby to z całą pewnością “nauka” i “zmiana”. Niby nic, niby niewiele, ale jednak cały ogrom dobrych, lepszych, a niekiedy też i gorszych wydarzeń. W 2021 rok wchodziłam ze względnym brakiem planów – tych życiowych i podróżniczych. Gdzieś tam w oddali majaczyły ważne i te mniej istotne cele, ale nie były one konkretne i dokładnie zarysowane. Z całą pewnością zależało mi na sfinalizowaniu kupna naszego własnego M i na przeprowadzce, na kontynuacji nauczania włoskiego, na spełnieniu minimalnego planu podróży oraz na powrocie do względnej normalności. Z tym ostatnim wszyscy wyszliśmy trochę “jak Zabłocki na mydle”, a co udało mi się osiągnąć w pozostałych dziedzinach? Zapraszam na podróżnicze (i nie tylko) podsumowanie 2021 roku.
Rok 2021
W 2021 weszłam z ogromnym entuzjazmem i nadzieją na spełnienie kolejnych marzeń, zajadając się porcją sycylijskiego makaronu spaghetti con le sarde (przepis na niego znajdziecie tutaj). Jak się szybko okazało, początek roku był dosyć wymagający. Goniące terminy, spotkania, dokumenty, sprawozdania, lekcje włoskiego online i zajęcia na uczelni, przygotowanie (a potem sprawdzenie) egzaminów, zaliczeń i ogólna biurokracja sprawiały, że ciągle musiałam coś robić i bez przerwy miałam poczucie wiecznego pędu. Ilość nowych rzeczy, doświadczeń i umiejętności, których się nauczyłam była imponująca. W styczniu, po raz pierwszy w życiu oddałam też krew, z czego byłam (i nadal jestem) ogromnie dumna. Rozpoczęłam też plan większego zadbania o siebie i o własne zdrowie, który w ciągu roku miał się raz lepiej, a innym razem gorzej. Koniec końców, zrobiłam wszystkie najważniejsze badania i zaliczyłam też kilka wizyt u kosmetyczki i masażystki.
Pod koniec stycznia zjedliśmy pierwszy obiad w (wtedy jeszcze nie) naszym mieszkaniu i tym samym zaczęliśmy mieszkaniowy maraton. Od tamtej pory prawie każdy weekend spędzaliśmy na szukaniu i wybieraniu mebli i dodatków, jeżdżeniu z jednego końca Krakowa na drugi i kursowaniu między Castoramą, Ikeą, Agata Meble czy BRW. Własnymi siłami remontowaliśmy i przemalowywaliśmy nasze nowe cztery kąty. Finalnie 8 marca, w Dzień Kobiet, zrobiłam sobie prezent i kupiłam moje pierwsze własne mieszkanie. Od tego momentu zaczęła się jeszcze większa “jazda bez trzymanki”: zamawianie, odbieranie i skręcanie mebli, życie na dwa mieszkania, kończenie mini remontu i w końcu przeprowadzka.
Pierwsza Wielkanoc z rodzicami w naszym własnym domu, pierwsi goście i wspólne obiady, zakupy dla domu, ogrom radości i niekiedy momenty zwątpienia, czy aby na pewno to jest TO wymarzone miejsce – tak zleciała pierwsza połowa roku. Do tego praca, lekcje włoskiego i zajęcia na uczelni online, nowi uczniowie na konwersacje i nowe kursy wakacyjne. Nie obyło się jednak bez przyjemności! Spotykaliśmy się ze znajomymi, jeździliśmy na rowerach, zobaczyłam kilka ciekawych wystaw i przeczytałam kilka książek.
Pod koniec lipca polecieliśmy na dosyć długie, bo prawie 1,5 miesięczne workation na Sycylię. W ciągu tygodnia pracowaliśmy, jeździliśmy nad morze i spotykaliśmy się z przyjaciółmi, a w weekendy zwiedzaliśmy wyspę. Wrzesień, oprócz podróży i naszych urodzin, zapamiętam szczególnie dzięki wieczorowi (a raczej weekendowi) panieńskiemu, który zorganizowałam dla mojej przyjaciółki. Organizacja tego wydarzenia była dla mnie totalnie nową lekcją, którą podobno odrobiłam na 6! Panna młoda i zaproszone przez nią dziewczyny były bardzo zadowolone, więc śmiem twierdzić, że było idealnie (chociaż nie obyło się bez fakapów).
Październik okazał się kolejnym intensywnym miesiącem. Nowe grupy na kursy włoskiego, dekorowanie mieszkania i tworzenie “naszej” przestrzeni do życia (w tym współpraca marzeń z marką LosokaWood oraz drewniana mapa świata w naszym salonie), praca nad strachem i przełamanie się do prowadzenia samochodu oraz ja w nowej roli życiowej – świadkowej na ślubie mojej przyjaciółki. Przyjemne łączyło się z pożytecznym, przerażające z miłym i radosnym.
Końcówka roku to kolejny krok w aranżacji mieszkania, spotkania z przyjaciółmi i bliskimi znajomymi, pierwszy typowo amerykański Halloween, wyjścia do muzeów, teatru, na wystawy. Pyszne jedzenie, ważne i inspirujące rozmowy oraz praca z perfekcjonizmem i prokrastynacją. I w końcu pierwsza Wigilia i Boże Narodzenie z całą rodziną w naszym własnym mieszkaniu. Rodzinna atmosfera, spokój, radość z bycia razem – bezcenne.
To oczywiście nie wszystko, ale pozwólcie, że te bardziej osobiste i rodzinne przeżycia oraz wydarzenia zostawię tylko dla siebie.
Podróżnicze podsumowanie 2021 roku
Wchodząc w 2021 roku, po raz pierwszy od dobrych 10 lat, nie miałam ŻADNYCH planów podróżniczych. Widząc sytuację na świecie stawiałam na spontaniczność. Miałam jedynie cichą nadzieję, że uda mi się polecieć na Sycylię i do Toskanii, wyjechać znowu w Bieszczady oraz na Warmię i Mazury. Chciałam też zwiedzić kilka dolnośląskich zamków i odwiedzić Pragę.
O dziwo, większość z tych planów stała się rzeczywistością, a w ciągu roku udało się zobaczyć parę nowych miejsc i spełnić kilka podróżniczych marzeń, o których na początku 2021 nawet nie myślałam.
Styczeń – Luty – Marzec – Kwiecień
Kraków, własne mieszkanie, sprawy urzędowe, remont, przeprowadzka. Do tego w wolnych chwilach dochodziły spacery i przejażdżki rowerowe po mieście, których niestety nie było za wiele.
Maj
Na samym początku maja wybrałam się na krótki weekend do znajomych do Międzybrodzia Bialskiego.
W maju zaczęłam też częstsze weekendowe wyjazdy na moją wieś gdzieś w świętokrzyskim, gdzie ponownie zaczęłam się bawić w “małego rolnika” (sianie, sadzenie, plewienie i te sprawy).
Oczywiście nie obyło się bez odkrywania piękna Krakowa. Najcieplejszym wspomnieniem jest spacer, który zrobiłam sobie z moim Tatą, z Ludwinowa aż na Bielany. Przez Kopiec Kościuszki, Las Wolski, krakowskie Zoo do Klasztoru Kamedułów na Bielanach. 8 km wśród natury i Krakowa, jakiego do tej pory jeszcze nie znałam. Piękna trasa! Bardzo polecam.
Czerwiec
Czerwiec to liczne wycieczki rowerowe po Krakowie (z Kotem i z Tatą), spotkania za znajomymi, wyjścia na miasto i coraz więcej czasu spędzanego na świeżym powietrzu.
Weekendy spędzałam na wsi w świętokrzyskim, relaksując się pracą w ziemi. Zbierając pierwsze plony (rzodkiewki, rukola, sałata) i sezonowe owoce (czereśnie, porzeczki i agrest).
Na jeden weekend wyskoczyliśmy też do SPA pod Wadowicami, gdzie odcięliśmy się od świata, relaksowaliśmy się i wsłuchiwaliśmy się w odgłosy natury.
Pod koniec czerwca wybrała się z Tatą na kolejny długi spacer. Tym razem naszym celem był Kopiec Kraka, jeden z najpiękniejszych widokowo kopców w Krakowie.
Lipiec
W tygodniu praca, spacery i przejażdżki rowerowe po Krakowie, a w weekendy wyjazdy na wieś.
Pod koniec lipca poleciałam na Sycylię na prawie 1,5 miesiąca.
Sierpień
Sycylia! Cały, najgorętszy miesiąc, spędziłam na mojej ukochanej wyspie. W ciągu pracowałam z domu pod Syrakuzami, a w weekendy odkrywałam nowe miejsca i odwiedzałam te dobrze mi już znane.
Kilka razy odwiedziłam Katanię, w której mieszkałam podczas studiów na Erasmusie. Zwiedziłam Modikę i dwa razy byłam w Ragusie, którą w końcu polubiłam. Zobaczyłam w końcu Dolinę Świątyń w Agrigento, miasteczko Sciacca, Marsalę i jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) bar na całej Sycylii, który tworzy cukiernicze cuda z kremem pistacjowym.
Odbyłam też kilka spacerów po Syrakuzach, zjadłam ogrom pysznego jedzenia i przeżyłam najwyższą zarejestrowaną dotąd temperaturę (48,8 °C).
Ragusa – barokowa perełka Sycylii. Co zobaczyć, gdzie zjeść?
Wrzesień
Pierwsze 1,5 tygodnia września spędziłam na Sycylii, skąd następnie poleciałam do Toskanii (a dokładnie do Lukki). W Lukce spędziłam niecałe dwa dni, skąd pojechałam do Cinque Terre.
Po Cinque Terre przyszedł czas na road trip po regionie Emilia-Romania. Zwiedziłam Parmę, Modenę, Ferrarę, Ravennę, a na sam koniec wyjechaliśmy za granicę do… San Marino. Podczas tego wyjazdu udało mi się spełnić trzy podróżniczo-kulinarne marzenia z mojej “włoskiej” listy: zobaczyłam produkcję Prosciutto di Parma, zwiedziałam i zobaczyłam na własne oczy wszystkie etapy produkcji sera Parmigiano Reggiano oraz odwiedziłam miejsce, w którym powstaje prawdziwy ocet balsamiczny Aceto Balsamico Tradizionale di Modena.
Po tej podróży wróciłam jeszcze na parę dni do Lukki, skąd wróciłam już do Krakowa.
Październik
Większość października spędziłam w Krakowie. W jeden weekend wyskoczyliśmy spontanicznie poza Kraków. Pojechaliśmy z kolegą do Pilicy, gdzie zjedliśmy obiad, pospacerowaliśmy i zobaczyliśmy pilicki Pałac. Podjechaliśmy też do Zamku Pilcza w Smoleniu, który udało nam się zwiedzić.
Pod koniec miesiąca pojechaliśmy na bardzo krótki i intensywny weekend do Olsztyna, czyli na Warmię (i Mazury). Niestety, nie mieliśmy zbyt dużo czasu, by nacieszyć oczy pięknymi warmińsko-mazurskimi krajobrazami (tym bardziej, że tuż po przyjeździe dopadła nas ulewa). Łapaliśmy każdą chwilę i cieszyliśmy się z każdego malowniczego widoku, który mogliśmy podziwiać przez okna samochodu. Tuż przed powrotem do Krakowa udało nam się za to naładować energię nad przepięknym jeziorem Dadaj. Cudo!
Listopad
Na długi weekend wyruszyliśmy w (moje coraz bardziej ulubione) Bieszczady. Odpoczęłam, spędziłam super czas ze znajomymi weszłam na Smerek i w końcu udało mi się zobaczyć zaporę na Solinie.
Grudzień
Końcówka roku to Kraków, liczne zimowe spacery po Rynku i przygotowanie do świąt. W drugi dzień świąt (26.12) totalnie spontanicznie pojechaliśmy do Zakopanego. Niezbyt mi się chciało, ale już na miejscu byłam bardzo zadowolona, że dałam się namówić na tę przejażdżkę. Pochodziliśmy po Krupówkach, wjechaliśmy na Gubałówkę, pozachwycaliśmy się widokami ośnieżonych gór (a przede wszystkim Giewontu) i wróciliśmy do Krakowa.
Plany na 2022 rok
W 2022 roku plan jest taki, żeby na serio powrócić do częstego podróżowania w obrębie Polski i Europy. Ze względów logistycznych i finansowych raczej nie uda mi się polecieć poza Stary Kontynent, dlatego koncentruję się na tym co jest realne do zrobienia.
Póki co mam sprecyzowane plany na pierwsze 9 miesięcy, od stycznia do września, a wyglądają one mniej więcej tak: Zakopane, Warszawa, Mediolan, Holandia, Lukka, Bieszczady, Paryż, Sycylia (razy dwa), Cypr. Pewnie dodam do tej listy jeszcze jakąś destynację, ale na ten moment trzymam kciuki, żeby chociaż te plany wypaliły. Wy też trzymajcie!
Jaki był Wasz 2020 rok? Zrealizowaliście swoje plany? Osiągnęliście wymarzone cele? A może udało Wam się zwiedzić jakieś nowe, ciekawe miejsce? Koniecznie dajcie znać w komentarzu!
Recent Comments