Sierpień minął nieprawdopodobnie szybko. W końcu wszystko co dobre, szybko się kończy. Od początku roku to właśnie na ten miesiąc planowałam moje długo wyczekiwane i upragnione wakacje. Co prawda nie lubię nigdzie jeździć w sierpniu. Gorąco, dzikie tłumy turystów no i w moim kochanym Krakowie tyle się wtedy dzieje. Pojechałam jednak i… nie żałuję.

 

Cały miesiąc spędziłam w Stanach. Dwa tygodnie zostały przeznaczone na wymarzony road trip na zachodnie wybrzeże, a przez kolejne dwa poznawałam jeszcze lepiej Chicago i odkrywałam jego magiczne miejsca. Ten miesiąc dał mi wiele. Nie tylko odpoczęłam psychiczne, ale też posprzątałam sobie wiele rzeczy w głowie. Ustaliłam priorytety, przekonałam się na 100% do wcześniej podjętych decyzji i zdobyłam wewnętrzną odwagę i siłę do rozmyślania o nowych projektach.
Tego mi było trzeba! Na takie efekty tej podróży po cichu liczyłam. Nie zawiodłam się. To był dobry miesiąc.

 

 

A tymczasem w sierpniu…

Słucham – jak zawsze po powrocie z wakacji mam swoją ulubioną piosenkę. W tym roku padło na Meghan Trainor i kawałek “Like I’m gonna lose you”. Kojarzy mi się on z całym tegorocznym wyjazdem, z hotelem Encore w Las Vegas, z drogą przez amerykańskie stany.

 

Chciałabym – żeby bilety do Ameryki kosztowały mniej i żeby Chicago było trochę bliżej. Nie musiałabym za każdym razem na lotnisku O’Hare wyglądać jak spuchnięta żaba, wylewająca krokodyle łzy. Dystansu nie zmniejszę, na ceny biletów też nie mam wpływu, ale zawsze mogę wracać do wspomnień i planować kolejne podróże przez ocean. A to wychodzi mi całkiem nieźle. Chciałabym też móc zatrzymać na zawsze ciepłe, letnie wieczory. Są takie piękne i tak beznadziejnie ulotne.

 

Czytam – dużo poradników motywacyjnych. Czuję, że to jest ten moment, kiedy trafiają one na podatny grunt i faktycznie mogą mi pomóc w rozwoju. Zaczęłam od “Proś, a będzie Ci dane”, a w planach mam też “Prawo przyciągania”. W sierpniu skończyłam też “Genialną przyjaciółkę” Eleny Ferrante. Ta książka, mimo irytującej miejscami głównej bohaterki, tak mnie wciągnęła, że przy okazji następnego pobytu we Włoszech muszę kupić kolejne części tej powieści. Chcę wiedzieć i jestem bardzo ciekawa jak potoczy się historia przyjaźni Eleny i Lili.

 

Oglądam – zdjęcia ze Stanów. Powoli zaczynam ubierać moje wspomnienia w słowa, a pomagają mi w tym fotografie zrobione w czasie podróży. Uwielbiam przeglądać stare zdjęcia i przypominać sobie odwiedzone miejsca, smaki i emocje. Bardzo często wracam do miejsc, które kiedyś odwiedziłam. Otwieram wtedy folder ze zdjęciami, siadam wygodnie i wspominam. Lubię te momenty. Czuję, że zdjęcia z niedawno zakończonej podróży będą mi towarzyszyć jeszcze przez długi, długi czas. Nie tylko ze względu na miejsca, które zobaczyłam, ale na osoby, z którymi je odkrywałam.

 

Planuję – wrzesień. Zajęcia dodatkowe, siłownię, wpisy na bloga, wyjazd do Poznania. Chciałabym też na dobre powrócić do jogi i staram się wpleść tę aktywność w moje wrześniowe plany. Wrzesień minie mi na wspominanie sierpnia w moich dziennikach z podróży. Każdy wpis planuję skrupulatnie tak, żeby o niczym nie zapomnieć.

 

Uczę się – smakować życie. Na nowo. Uczę się uważności i ciekawości świata. Poza takimi bardziej osobistymi i emocjonalnymi rzeczami uczę się obsługiwać moją nową lustrzankę. Musiałam ją kupić ze względu na krótkotrwałą śmierć mojego starego aparatu. Nie żałuję jednak, że zainwestowałam w nowy sprzęt. W końcu czuje, że idę do przodu i że rozwijam się w fotografii, robiąc lepsze zdjęcia. Taka mała rzecz, a daje mi ogromnie dużo radości. Lubię się uczyć. Cokolwiek by to nie było.

 

Czuję się – szczęśliwa i pełna dobrych myśli. Tylko tyle i aż tyle.

 

Czekam na – kolejną podróż, oczywiście! W sierpniu zdałam sobie sprawę, że lubię wiele rzeczy, ale tak naprawdę to podróże są tym, co nadaje mojemu życiu sens. Są tym, na co czekam z niecierpliwością. Cieszą mnie i sprawiają, że jestem coraz bardziej ciekawa świata.

 

Jestem wdzięczna – za to, że mogłam ten miesiąc spędzić z Tatą i z siostrą; że było mi dane zobaczyć tyle wspaniałych miejsc; że spełniło się wiele moich małych marzeń; że wszystkie problemy, na które natrafialiśmy jakoś magicznie się rozwiązywały; że przez 2 tygodnie mogłam spać pod namiotem; że na odległość byłam cichym obserwatorem jak poprawia się zdrowie Mamy. Jestem wdzięczna, że po powrocie do domu jest ktoś, kto na mnie w nim czeka.

 

 

Taki był mój sierpień. Wiele się działo, było intensywnie i relaksująco. Dużo doświadczyłam, wiele zobaczyłam i jeszcze więcej dowiedziałam się o sobie. A jaki był Twój sierpień? Daj znać w komentarzu! Będzie mi miło poczytać jak minął Ci ten miesiąc.