Jest piękne marcowe popołudnie. Słońce cudownie zagląda mi w okna. To dobrze. To wspaniale, bo to właśnie teraz potrzebuję go najbardziej. Luty i marzec to dwa najcięższe dla mnie miesiące jeśli chodzi o pozytywną energię. Zima powoli odchodzi, wiosna czai się za drzewami, a słońca jak na lekarstwo. Dlatego dobrze, że świeci. Bardzo dobrze, bo uświadamia mi, że ten marzec to był absolutnie cudowny miesiąc.

 

 

A tymczasem w marcu…

Słucham – tak się złożyło, że do słuchania w pracy potrzebowałam czegoś co nie będzie mnie rozpraszać, a i pozwoli mi się przenieść myślami gdzie indziej. Zaczęłam więc słuchać “Czterech pór roku” Vivaldiego, które są tak malownicze, że dosłownie widzę przed oczami te zmieniające się pory roku. Najlepsze jest to, że zarówno w życiu jak i w muzyce – najbardziej lubię lato.

 

Czuję się – szczęśliwa i czuję, że żyję. Już dawno się tak nie miałam. I mimo tego, że w marcu byłam chora i miałam nawał pracy to jednak wspominam ten miesiąc bardzo dobrze. Spędziłam fantastyczny Dzień Kobiet, spełniłam jedno z moich małych marzeń i poszłam do opery na “Nabucco”, mam plany, które przybliżają się zamiast się oddalać, spotkałam się z dawno nie widzianymi przyjaciółkami i dzięki temu odbyłam dwie fantastyczne podróże (jedną bliżej, drugą dalej). Czekają mnie świetnie zaplanowane miesiące, które przyniosą dużo nowego i spełnią kolejne marzenia. Czy można chcieć czegoś więcej?

 

Chciałabym – żeby już na dobre zawitała wiosna i żebym miała tyle energii co teraz, bo dzięki temu robię dużo więcej, cieszę się z małych rzeczy i nie mam zamiaru się zatrzymywać.

 

Cieszę się – z małych rzeczy. Z moich małych przyjemności. Kupiłam sobie ostatnio pyszną kawę pomarańczową i kubek z królikami i to są moje najnowsze umilacze. Kawa jest wspaniała, a kubek… przecudny.

 

Uczę się – dalej hiszpańskiego, montować filmy oraz dystansu i olewania. Dużo tego, ale przecież człowiek uczy się przez całe życie.

 

Planuję – wiem, że to nudno zabrzmi, ale… znowu planuję kolejną podróż. Tak jak pisałam w grudniowym “Tu i teraz”, na ten rok zaplanowałam sporo wyjazdów i już wiem, że dobra połowa z nich wypali. Tym razem będzie to majowy długi weekend i podróż na Sycylię, a dokładnie na Wyspy Eolskie. Jedno z moich marzeń podróżniczych nareszcie się spełni.

 

Czytam – w marcu przeczytałam dość dużo książek. Było ich razem… aż cztery. Nie mogę uwierzyć w to, że tak ładnie nadrobiłam zaległości. Obecnie czytam “Marilyn i JFK”, a za nią w kolejce już jest historia Maty Hari.

 

Oglądam – ostatnio miałam dość mało czasu na nowości kinowe i wiem, że muszę te zaległości jak najszybciej nadrobić, bo do kin weszło w marcu dużo ciekawych filmów. Zaczęłam oglądać za to polski serial “Belle Epoque” i powiem szczerze, że wkręciłam się w niego. To prawda, że akcja mogłaby być bardziej wartka, niektórzy aktorzy bardziej naturalni, no i mogliby zmienić tę ścieżkę dźwiękową, ale mimo to fajnie popatrzyć na mój Kraków z perspektywy innej epoki. Chciałabym przenieść się do takiego Krakowa chociaż na jeden dzień.

 

Jestem wdzięczna – za moje przyjaciółki. Dzięki nim wierzę, że nasze przyjaźnie na odległość są bardzo mocne i że chociażby nie wiem co, nic i nikt nie jest w stanie ich zniszczyć. Takie przyjaźnie to skarb.

 

A jakim miesiącem był dla Was marzec? Był wyjątkowo dobry jak u mnie czy może dał Wam w kość? Jeśli też piszecie Wasze “Tu i teraz”, podlinkujcie je w komentarzach. Chętnie do Was zajrzę i poczytam co u Was słychać 🙂