Maj to mój ulubiony miesiąc. To coraz dłuższe wieczory i cieplejsze dni. To zapach bzu, konwalii oraz piwonii. To smak pierwszych truskawek i warzyw z własnego ogródka. Maj to przypływ energii, radości i chęci do robienia wszystkiego. 

Tegoroczny maj minął mi bardzo szybko, ale też przyniósł dużo pięknych wspomnień, radosnych chwil, ciekawych wyzwań, interesujących projektów i współprac oraz kilka ważnych decyzji. To właśnie w maju zrozumiałam, że lekkie znudzenie i zmęczenie materiału, które przeciągało się już kolejny miesiąc spowodowane było głodem wiedzy. Dlatego też w maju ostro wzięłam się za poszerzanie horyzontów i ogólnie pojętą naukę. Odwiedziłam kilka wystaw, zaczęłam chodzić na otwarte wykłady na uczelni, wzięłam udział w kilku warsztatach z dziedziny turystyki i przysiadłam do hiszpańskiego. Zapoczątkowane w tym miesiącu współprace i skończone projekty z dziedziny tłumaczeń pokazały mi kolejne, super ciekawe możliwości. Trzeba tylko chcieć. A w maju tak się składa, że zawsze mi się chce. Za to kocham ten miesiąc.

tu i teraz maj

 

A tymczasem w maju…

Słucham – muzyki nastrajającej mnie pozytywnie i wakacyjnie. W większości są to piosenki hiszpańsko- i włoskojęzyczne. Kawałkiem, który królował u mnie w maju była “Italiana” Fedeza i J-AXa. Świetny tekst, wpadająca w ucho muzyka i klip, który sprawia, że chce się rzucić wszystko i wyjechać na wakacje. 

 

Chciałabym – żeby czas zatrzymał się chociaż na chwilę. Nie wiem, czy tylko ja mam takie wrażenie, ale wydaje mi się, że w tym roku czas goni i przelatuje przez palce. Dopiero był długi weekend majowy, który udało mi się spędzić we Wrocławiu, a tu już końcówka miesiąca i kolejne wyjazdy, które jeszcze chwilę temu były tak odległe w czasie.

 

Czytam – “Historię nowego nazwiska”, czyli drugi tom z cyklu “Genialna Przyjaciółka” włoskiej pisarki Eleny Ferrante. Po kilku książkach przeczytanych po polsku zauważyłam, że bardzo brakuje mi czytania książek po włosku. Jeszcze parę lat temu sięgałam tylko po książki napisane po włosku lub przetłumaczone na ten język. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że brakuje mi czytania po polsku. Dzisiaj mam właściwie na odwrót, dlatego też stwierdziłam, że raz na jakiś czas muszę sięgnąć po lekturę w języku Dantego. 

W maju przeczytałam też świetny reportaż “Tu byłem. Tony Halik” Mirosława Wlekłego. Super ciekawa i inspirująca historia życia największego polskiego podróżnika. 

 

Oglądam – nowości kinowe, które weszły na ekrany w maju. Początek miesiąca rozpoczęłam nowym “Tomb Raiderem” z piękną Alicią Vikander, który przypadł mi do gustu i na którym dobrze się bawiłam. Następnie obejrzałam najnowszy film Polańskiego “Prawdziwa historia”, który nieco rozczarowuje oraz totalnie słaby i sztuczny “Katyń. Ostatni świadek”. Jeśli wybieracie się na ten film, odpuśćcie go sobie. Nie ma sensu męczyć się przez 1,5 godziny. Na szczęście są takie filmy, które od lat trzymają dobry poziom. Mowa o komediach francuskich i nowej produkcji “Nasze najlepsze wesele”. Zabawna farsa, która w przystępny sposób próbuje przekazać istotne wartości. Ja jestem na tak. 

Moją totalną kinową miłością tego miesiąca jest produkcja włosko-amerykańska, czyli “Ella i John”. Piękny, ciepły i mądry film o miłości w podeszłym wieku, o cierpliwości i o byciu razem “w zdrowiu i w chorobie”, póki śmierć nas nie rozłączy. No i te amerykańskie krajobrazy widziane zza szyby samochodu. Cudo!

 

Planuję – czerwcowe wyjazdy. Na początku miesiąca czeka mnie Andaluzja, a pod koniec czerwca wyjazd do Łodzi. Już nie mogę się doczekać! Planuję też powrót na… studia. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w październiku ponownie zostanę studentką. Mega brakuje mi systematycznej nauki i poszerzania wiedzy na tematy, które mnie interesują. Wiem, że można samemu siąść do książek, na spokojnie, w domu. Ale… po pierwsze, kto tak naprawdę robi? A po drugie, sam fakt chodzenia na zajęcia jest dla mnie czymś magicznym, czymś, czego bardzo mi brakuje i za czym tęsknię. Dlatego też planuję powrót na studia i cieszę się, że w końcu dojrzałam do tej decyzji. W końcu, nigdy nie jest za późno na naukę. 

tu i teraz maj

 

Uczę się – hiszpańskiego. Po raz kolejny wróciłam do tego języka, tym razem już na dobre. Stwierdziłam, że nie ma sensu uczyć się go “po łebkach”, tylko po to, żeby jako-tako dogadać się podczas wyjazdu. Wypożyczyłam książki z biblioteki, uczę się kolejnych słówek i czasowników, układam sobie zdania, mówię po hiszpańsku sama do siebie, słucham muzyki i nagrań na Youtube w tym języku. Uwielbiam uczyć się języków obcych i jestem tym naprawdę zaabsorbowana. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będę mówić z takim akcentem jak Hiszpanka, ale (na całe szczęście) nie jest to moim priorytetem w tym języku. Chcę móc się porozumiewać w hiszpańskojęzycznym świecie (czy to w Hiszpanii czy w Ameryce Południowej) bez większego problemu, tak po prostu. 

 

Czuję się – radosna i pełna pozytywnej energii. Ostatnio mam dużo siły wewnętrznej, dyscypliny i samozaparcia. Długo czekałam, żeby taki stan znowu do mnie powrócił, dlatego też korzystam z niego w 100% i działam bez zbędnego zastanawiania się “po co” i “na co”. Coraz częściej zauważam też, że bycie cierpliwym w dążeniu do obranego celu bardzo popłaca. Cieszę się, że zaczynam panować nad moją cierpliwością i powoli ją wypracowuję. 

 

Pracuję nad – sobą. Nad wytrwałością, cierpliwością, dobrymi nawykami, organizacją i dyscypliną.

 

Tęsknię za – Ameryką i zeszłorocznym road tripem. Coraz częściej wracam wspomnieniami do wyjazdu, przeglądam zdjęcia i łapię się na tym, że przypominam sobie najmniejsze szczegóły tej podróży (smaki, zapachy, dźwięki czy emocje, jakie mi towarzyszyły). Każde wspomnienie wyświetla się w mojej głowie jak fotografie na projektorze. Jedne zatrzymuję na dłużej, inne przewijam do przodu. Rok temu narzekałam, że coroczne wyjazdy do Stanów zabierają mi możliwość podróżowania w inne zakątki świata. Dzisiaj dałabym wszystko, żeby móc jeszcze kiedyś powtórzyć zeszłoroczną przygodę. 

 

Jestem wdzięczna – za wczorajszy obiad u rodziców, za wspólne żarty i wesołe chwile. Za głód wiedzy oraz ciągłą chęć i potrzebę rozwoju. Za rowerowe wycieczki z Kotem. Za każdy słoneczny dzień. Za zwykłe i niezwykłe, codzienne momenty.

 

Taki był mój maj. Pełen dobrych chwil, wspomnień i ważnych decyzji na przyszłość. A jak Tobie minął ten miesiąc? Podziel się nim ze mną w komentarzach. 

 

Wpisy opublikowane w maju: