Listopad powoli dobiega końca. Co to był za miesiąc! Pełen niespodzianek, spełniania małych marzeń, oczekiwania i wdrażania w życie nowych, pozytywnych nawyków. Znaleziony na początku miesiąca cytat Czechowa (tutaj) sprawił, że spojrzałam na listopad z całkiem innej perspektywy. Stwierdziłam, że mam na tyle fajne życie, że nie mam na co narzekać, bo listopad jest, był i będzie i w wieku 29 lat trzeba się do niego przyzwyczaić. Do krótszych dni, porannych przymrozków, krakowskiego smogu i deszczu, który każe zostawić rower w domu. A po co narzekać na coś, na co kompletnie nie ma się wpływu? No właśnie! Lepiej cieszyć się z małych i dobrych chwil, które wnoszą dużo światła nawet w pochmurny dzień.

 

Takie nastawienie całkiem zmieniło moje spojrzenie na ten miesiąc i sprawiło, że to był naprawdę dobry czas.

 

 

A tymczasem w listopadzie…

Słucham – przeróbek znanych i lubianych piosenek na wiolonczelę. Uwielbiam patrzeć jak ludzie bawią się muzyką i czerpią z niej radość. Takie przeróbki pokazują jeszcze jedno – że klasyczne instrumenty muzyczne nie muszą być nudne i kojarzyć się tylko z muzyką poważną. Dodatkowo, w pracy zaczęłam słuchać świątecznej składanki Michaela Buble, która już z samego rana umila mi całe dnie spędzone w biurze.

 

Chciałabym – żeby ostatni miesiąc tego roku zakończył go w piękny sposób. Na podsumowania przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz wiem, że ten rok był lepszy niż się go spodziewałam. Chciałabym również, żeby rozpoczął się już 2018 rok. Oczekuję od niego wielu dobrych rzeczy i mam co do niego duuuże wymagania.

 

Czytam – kończę drugą część romansu Corinne Michaels “Conviction”. Listopad był dla mnie bardzo produktywnym miesiącem, jeśli chodzi o lekturę książek. Moim celem było przeczytanie trzech książek i bez żadnych specjalnych wyrzeczeń udało mi się go osiągnąć. Przeczytałam świetny reportaż “Miasto Archipelag”, “Podmiejskim do Indian. Reportaże z Meksyku” oraz biografię Wandy Rutkiewicz, czyli książkę “Wanda”. Ostatnio wzięłam się za literaturę faktu z Kuby, czyli “Diabeł umiera w Hawanie”.

 

Oglądam – nowości filmowe, które weszły w tym miesiącu do kin. W listopadzie wybrałam się na świetny film “Najlepszy” o Jerzym Górskim, bardzo dobry obraz Kennetha Branagha – “Morderstwo w Orient Expressie” oraz na totalną porażkę, którą okazał się film “Ach śpij kochanie”. Czegoś tak złego w tym roku chyba jeszcze nie widziałam.

 

Planuję – grudzień, czyli plan działania na ostatni miesiąc tego roku. Planuję sprzątanie, dekorację mieszkania oraz… dwa wyzwania na 2018 rok, które opublikuję pod koniec grudnia na blogu. Powoli zaczynam też planowanie nowego roku (a raczej podróży, które mam zamiar odbyć).

 

Uczę się – fotografii. Po raz kolejny wzięłam się za siebie i zapisałam się na Warsztaty Fotografii Społecznej organizowane przez Krakowskie Centrum Kultury oraz Konsulat USA w Krakowie. Nie powiem, żebym była kompletnym laikiem i amatorem, bo zrobiłam już parę kursów fotografii, ale uważam, że każde usystematyzowanie wiedzy oraz spojrzenie na swoje prace oczami innych dają dobre efekty. W dodatku poszerzenie swoich umiejętności zawsze przynosi coś dobrego. A fotografią jest jak z nauką języka, żeby osiągać coraz lepsze efekty, trzeba nieustannie się szkolić.

 

Czuję się – świetnie! Mam poczucie, że czas leci w zastraszającym tempie, ale ja w tym wszystkim całkiem nieźle się odnajduję. Jestem też podekscytowana, bo grudzień będzie ostatnim miesiącem w mojej dotychczasowej pracy, a później… przyjdzie długo oczekiwany odpoczynek oraz skupienie się na moich prywatnych projektach. Sama myśl o tym daje mi mega dużego kopa do działania i sprawia, że nie mogę się doczekać stycznia.

 

Czekam na – grudniowy wyjazd na sylwestra do Dubaju. Nie mogę się doczekać ciepła, poznania nowej kultury i niezapomnianego rozpoczęcia nowego roku.

 

Pracuję nad – pomysłami na siebie. Nic więcej nie powiem, żeby nie zapeszyć.

 

Jestem wdzięczna – za umiejętność cieszenia się z małych rzeczy (jak zwykle) oraz za niepohamowany głód wrażeń i rozwoju osobistego. Jestem wdzięczna za odziedziczoną po Tacie ambicję, ciekawość świata i niezgodę na stanie w miejscu.

 

Taki był mój listopad. Po raz pierwszy spróbowałam zmienić do niego moje nastawienie, co sprawiło, że ten miesiąc był jeszcze lepszy. A co dobrego przyniósł Tobie? 

 

 

Wpisy opublikowane w listopadzie: