Lubimy podsumowania. Robimy je na zakończenie miesiąca, roku, związku czy podróży. I właśnie tym ostatnim chcę się dzisiaj z Wami podzielić. Chcę podsumować mojego tegorocznego tripa po Stanach. Znajdziecie tu interesujące cyferki i Top 10 zwiedzonych miejsc wg mojego Taty, mojej siostry i mnie samej. Podsumowanie USA Road Trip 2017 czas zacząć.
Road Trip po zachodnich stanach Ameryki był moim marzeniem od kilku dobrych lat. Realnym planem stał się dopiero na początku roku, w momencie, gdy dostałam na maila potwierdzenie zakupu biletów lotniczych.
Na początku padło kilka pomysłów. Z pomysłów zaczęły wykluwać się plany, a te przemieniły się w cel.
Dzisiaj wiem jedno. Tysiące zdjęć na karcie, miliony wspomnień, nowe doświadczenia i nieopisane wrażenia są bezcenne i to dla nich warto podróżować. Łapać ulotne chwile i zamieniać je w trwające na dłużej pocztówki w pamięci.
Podsumowanie
USA Road Trip 2017 rozpoczął się 6 sierpnia o godzinie 13:00, a zakończył się 19 sierpnia po godzinie 16:00. Miejscem początkowym i końcowym było miasto Chicago, IL.
Trwał on równe 13 dni.
W tym czasie przejechaliśmy 9 stanów: Illinois, Iowa, Nebraska, Kolorado, Utah, Arizona, Nevada, Kalifornia oraz Wyoming.
W wyprawie uczestniczyły 4 osoby.
Podróżowaliśmy samochodem marki Lexus, którym przejechaliśmy trochę ponad 5300 mil (ok. 8500 km).
Zatankowaliśmy 240 galonów paliwa, które po przeliczeniu daje nam 908,5 litra benzyny.
Na paliwo wydaliśmy ok. 620$.
Spaliśmy w 2 motelach i na 10 różnych kempingach. W sumie opłata za noclegi wyniosła nas ok. 400$ (na 4 osoby!).
Wypiliśmy ponad 50 kubków kaw (w tym ok. 10 kubków kawy w Starbucksie). Zjedliśmy 0,5 kg płatków owsianych, 3 kg jabłek, 2 kg bananów, 1 kg śliwek, 1 kg moreli i 10 bochenków chleba. W chwilach słabości skusiliśmy się na 2 opakowania ciastek chip chocolate, 5 paczek chipsów, 4 pizze oraz 12 zestawów w Burger Kingu (wszystko na 4 osoby, ma się rozumieć).
Nic nie zgubiliśmy, nikomu nic się nie stało, podczas podróży nikt nie ucierpiał. Za to choroba (przeziębienie + gorączka) dopadła 3 osoby. Wszyscy przeżyli i w momencie pisania tego podsumowania mają się dobrze.
TOP 10
Nie jest łatwo zrobić ranking 10 najlepszych miejsc z podróży, podczas której co druga rzecz była spełnianym marzeniem. Każde z nas miało problem z podaniem pierwszej trójki. Później poszło już łatwiej.
Poniżej zobaczycie, które miejsca najbardziej przypadły nam do gustu. Poprosiłam Tatę i moją siostrę o zrobienie swojej subiektywnej “Złotej Dziesiątki”. W końcu każdy z nas ma swój gust, każdy odbiera pewne rzeczy inaczej i każdemu inaczej w duszy gra. W dodatku Tato pewne rzeczy widział po raz drugi, dlatego też zachwyciły go one nieco mniej niż nas. Dodatkowo, gdybym wymieniła tylko moje ulubione miejsca i powiedziała, że to nasze sporo bym Was przekłamała. Nasze typy różnią się między sobą – niektóre wcale, inne diametralnie.
Oto nasze TOP 10:
Tato | Kinga | Paulina | |
---|---|---|---|
1 | Antelope Canyon | Grand Canyon | Grand Canyon |
2 | Sequoia National Park | Bryce Canyon | Monument Valley |
3 | Death Valley | Antelope Canyon | Bryce Canyon |
4 | Monument Valley (widziana po raz drugi) | Monument Valley | Horseshoe Bend |
5 | Zion National Park | Death Valley | Antelope Canyon |
6 | Bryce Canyon | Sequoia National Park | Hoover Dam |
7 | Horseshoe Bend | Horseshoe Bend | Sequoia National Park |
8 | Arches National Park | Zion National Park | Las Vegas |
9 | Grand Canyon (widziany po raz drugi) | Hoover Dam | Zion National Park |
10 | Hoover Dam (widziana po raz drugi) | Las Vegas | Death Valley |
To tak naprawdę tylko TOP 10 miejsc, które zobaczyliśmy. Na każde z nich składa się milion małych chwil i tysiące wspomnień, których nie da się ułożyć w żadne ramy i zmierzyć. No bo na przykład…
– w Grand Canyon widziałam najpiękniejszy zachód słońca w moim życiu.
– Bryce Canyon zachwycił mnie potęgą kolorów natury i skalnymi hoodoos.
– Kanion Antylopy był czymś niezwykłym, niepowtarzalnym, czymś, czego nie można opisać jednym słowem. Tu również zaskoczyła mnie potęga natury i to, że istnieje w ogóle takie miejsce, w którym ukrywają się prawdziwe cudeńka skalne.
– Monument Valley to z kolei dzikie serce skrywanej we mnie Pocahontas i krótka, aczkolwiek niezapomniana dla mnie, rozmowa z Indianką z plemienia Navaho. Monument Valley to też trudności w znalezieniu noclegu, ogromny księżyc w pełni, wielkie szczęście i wyniesiona lekcja, że każdy problem da się rozwiązać.
– Dolina Śmierci zaskoczyła mnie ogromną przestrzenią i wysokimi temperaturami, które na dłuższą metę są nie do wytrzymania (i mówię to ja, osoba uwielbiająca sycylijskie upały dochodzące do 40°C).
– Park Sekwoi ma dla mnie zapach wanilii i kojarzy mi się z nadwyrężonym o patrzenia w niebo karkiem. To też bajkowy nocleg pod sekwoją. Czy można chcieć czegoś więcej?
– Horseshoe Bend to moje ulubione połączenie kolorów – niebieskiego z zielonym. To także ogromne osłabienie organizmu, walka z samą sobą i wytrzymanie każdej kolejnej sekundy.
– Zion National Park jest miejscem ponownego spotkania sympatycznych Mongołów; miejscem, w którym króluje natura. Przy okazji Ziona mam przed oczami przepiękny firmament gwiazd, w który można by się wpatrywać całą noc.
– Hoover Dam symbolizuje dla mnie wielkość umysłu człowieka i jego ciężką pracę.
– A Las Vegas? No cóż, LV to fantastyczny pokaz fontann pod Bellagio, wygrana w kasynie i… (kolejna) wielka lekcja od życia, dzięki której nauczyłam się, że problemy się rozwiązuje, a z każdej sytuacji jest wyjście.
Jak widzicie, nasz USA Road Trip to nie tylko przejechane odległości, pozaliczane miejsca na mapie i zrobione zdjęcia. To przede wszystkim wspólne wspomnienia, spełnione marzenia, uwrażliwienie na piękno natury, lekcje życia i doświadczenia, których nikt nam nie odbierze. To dla takich chwil warto poznawać świat.
Recent Comments