Luty zaczął się niezwykle szybko. Nim się oglądnęłam była już połowa miesiąca, a ja zdałam sobie sprawę, że jeszcze nic konkretnego (oprócz marudzenia, że jest zimno) nie osiągnęłam. I nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko zaczęło się wydarzać. Wznowiłam codzienne treningi na siłowni, podpisałam umowy z kilkoma biurami tłumaczeń oraz podpisałam współpracę z pewnym wydawnictwem i dostałam zlecenie na zredagowanie paru książek po włosku. Marzyłam o tym od listopada! Najwidoczniej było mi to pisane, musiałam tylko chwilę poczekać i uświadomić sobie, że to jest to, na czym mi zależy.
Kończę ten miesiąc z ogromnym uśmiechem na twarzy. To prawda, wolałabym już wiosnę, bo tak bardzo brakuje mi promieni słonecznych, ale z drugiej strony cieszę się, że wkraczam w marzec pełna nadziei i optymizmu.
A tymczasem w lutym…
Słucham – podcastów motywacyjnych i rozwojowych. W lutym miałam ogromną potrzebę motywacji i porad samo rozwojowych. W końcu nie pracując na etacie bardzo łatwo można się zanudzić i przestać chcieć. Czegokolwiek. Nie chciałam, żeby mnie to spotkało, dlatego też postawiłam na podcasty, które dały mi motywacyjnego kopa.
Chciałabym – żeby moje zmotywowanie do treningów na siłowni oraz do racjonalnego odżywiania się nie minęło. Chciałabym też wytrwać w moim postanowieniu Wielkopostnym, którym jest niejedzenie słodyczy i cukru. Tak naprawdę to postanowienie nie ma nic wspólnego z religią. Chcę ograniczyć spożywanie słodyczy do zera i sprawdzić, jak bardzo silna jestem, a łatwiej mi wytrwać, jeśli powiem sobie, że to tylko na okres Wielkiego Postu. Póki co, nie tknęłam słodyczy od 12 lutego i jestem z siebie bardzo dumna. W zeszłym roku udało mi się wytrwać w takim samym postanowieniu i wierzę, że w tym roku też mam spore szanse na wygraną.
Czytam – książki rozwojowe. W lutym skończyłam “Crush it” Gary’ego Vaynerchucka, który podpowiada jak zacząć zarabiać na własnej pasji w świecie internetu. Książka jest bardzo ciekawa i poddaje wiele fajnych pomysłów. Niektóre z nich pasują typowo do rynku amerykańskiego, ale ja znalazłam też coś dla siebie.
Skończyłam też poradnik “Proś, a będzie Ci dane”, który męczyłam od sierpnia. Nie mogłam przez niego przebrnąć. W końcu nadszedł moment, kiedy ta książka zaczęła do mnie przemawiać, a ja uwierzyłam, że wszystko jest możliwe i zależy od nas samych (i naszego podejścia do życia). Tym sposobem dostałam propozycję współpracy, o której marzyłam od listopada. Cudownie!
Zaczęłam też czytać reportaż “Pieszo do irańskich nomadów” Łukasza Supergana, który traktuje o pieszym przejściu irańskiego łańcucha gór Zagros. Bardzo ciekawa książka o nieodkrytych i trudno dostępnych terenach.
Oglądam – dużo nowości filmowych. Na ekrany kin weszło dużo filmów nominowanych do Oscara, a mnie udało się zobaczyć już kilka z nich. W lutym obejrzałam “Czas mroku” z rewelacyjnym Garry’m Oldmanem, świetną polską komedię “Plan B”, rewelacyjne “3 Billboardy za Ebbing, Missouri”, które (mam nadzieję) zgarną kilka statuetek, “Czwartą władzę”, “Kształt wody” oraz najnowsze “Kobiety Mafii” w reżyserii Vegi. Moje serce skradł jednak dramat “Nić widmo”. Piękny, eteryczny i niesamowicie artystyczny. Kocham takie filmy!
Planuję – marzec. Przede mną wyjazd do Toskanii, weekendowy kurs we Wrocławiu oraz Wielkanoc w Porto, które muszę zaplanować. Do tego w planach trzeba zawrzeć pracę, obowiązki domowe oraz treningi. Będzie intensywnie, czyli tak, jak lubię.
Uczę się – montować filmiki z podróży. W lutym swoją premierę miały moje dwa nowe filmy – jeden z Teneryfy, a drugi z Dubaju. Ich montowanie i dobieranie muzyki sprawiły mi dużo radości, ale spowodowały też, że coraz poważniej myślę o nowym, lepszym laptopie.
W lutym powróciłam też do hiszpańskiego, który przyda mi się już w czerwcu oraz do włoskiego medycznego, który zaczęłam sobie powtarzać. Lubię się uczyć, bardzo.
Czuję się – pełna nadziei i optymizmu.
Czekam na – wiosnę. Czuję, że brak słońca daje o sobie znać i że moje pokłady energii są na wykończeniu. Na szczęście udało mi się jakoś zapanować nad złym humorem i luty kończę pozytywnie, ale na początku miesiąca nie było tak kolorowo.
Pracuję nad – zleceniami, blogiem oraz nad coraz lepszą organizacją czasu.
Jestem wdzięczna – za to, że po kilkunastu latach na obczyźnie mój najwierniejszy czytelnik (Tato) wrócił w końcu do Polski.
Taki był mój luty. Pełen dobrych, ale też cięższych chwil. Jak to w życiu bywa. A jak Tobie minął ten miesiąc? Podziel się nim ze mną w komentarzach.
Wpisy opublikowane w lutym:
- Dubaj od kuchni, czyli co i gdzie musisz zjeść w Dubaju
- Dubaj nocą, czyli gdzie imprezować w Dubaju
- #33 Książka do kawy – “Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci.”
- Jak smakuje śniadanie w Burj Al Arab?
- Burj Khalifa, czyli z wizytą w najwyższym budynku świata
- #34 Książka do kawy – “Dubaj. Prawdziwe oblicze”
Recent Comments