Ponoć większość turystów wybierających się do Trójmiasta jedzie tam na ryby. Trudno się dziwić. U nas, w Krakowie, restauracji serwujących świeże ryby jest zdecydowanie za mało. Dlatego też wyjazd do Trójmiasta był dla nas ogromnym wybawieniem i długo wyczekiwaną podróżą. Zaplecze kulinarne Gdańska i okolic jest bardzo dobrze zaopatrzone i świetnie rozwinięte. Można wybierać w kuchni polskiej, włoskiej, amerykańskiej czy hiszpańskiej. Jeśli planujecie weekend w Trójmieście i nie wiecie, gdzie warto zjeść, czytajcie dalej. Poniżej znajdziecie zestawienie sprawdzonych przeze mnie miejsc, idealnych na śniadanie, obiad i na kolację. 

Weekend w Trójmieście – co i gdzie warto zjeść

Gdańsk

 

Cafe Libertas (ul. Chlebnicka 37/38)

Cafe Libertas to mała i przepięknie urządzona kawiarnia przy ul Chlebnickiej 37/38. Odwiedziliśmy ją w ostatni dzień i naprawdę żałuję, że nie znaleźliśmy jej wcześniej. Przesympatyczna obsługa, klimatyczny wystrój, a w głośnikach stare (bardzo stare) polskie piosenki. 

Na śniadanie wybrałam sernik kokosowy i pudding chia z borówkami. Kot jak zwykle – śniadanie angielskie. W kocim rankingu to śniadanie znalazło się również na pierwszym miejscu. Za śniadanie dla dwóch osób zapłaciliśmy 49zł.

libertas

 

Tekstylia (ul. Szeroka 121/122)

Cafe&Restaurant Tekstylia to miejsce z klimatem. Duża przestrzeń, na ścianach cegła, a w oknach maszyny do szycia. Tutaj wybraliśmy słone śniadanie. Bardzo dobre tosty na ciepło z dodatkiem sałatki oraz kanapki z chleba razowego z wędzonym łososiem. Do tego kawa i smoothie. Miło i poprawnie, chociaż obsługa mogłaby robić mniejszą łaskę obsługując klientów.
Śniadanie dla dwóch osób. 55zł.

tekstylia

 

Lookier Cafe (ul. Długa 39)

Lookier Cafe znajduje się w samym centrum, przy ulicy Długiej. Nowoczesne i wystylizowane wnętrze, bardzo sympatyczne panie kelnerki oraz przytulny kącik pod oknem z widokiem na Ratusz. Jest dobrze. Obydwoje wybraliśmy “Cygański” sandwich, który wydawał się ogromny, ale był tak dobry, że mieliśmy ochotę na powtórkę z rozrywki. Do tego kawa i herbata i wyszło jakieś 46 zł.

lookier

 

Mon Balzac (ul. Piwna 36/39)

Na pierwszy obiad wybraliśmy się, a raczej znajomi nas wyciągnęli, do Cafe Bar Mon Balzac. Bardzo stylowe i eleganckie wnętrze sprawia, że mamy ochotę spróbować, czy jedzenie jest tak samo dobre na jakie się zapowiada. Polecam Wam tutaj zupę rybną. Jest świetnie doprawiona, aromatyczna, a w środku pływają duże kawałki ryb. Na drugie danie wybraliśmy Kompozycję Szefa (dla dwóch osób), w której znajduje się łosoś, krewetki, mule i grillowane warzywa. Jedzenia było w sam raz dla dwóch osób. Nie wyszliśmy głodni, ani nie najedliśmy się do syta. Obiad dla dwojga kosztował nas 145 zł.

 

Ryba z barki (deptak przy Mołtawie)

Jeśli lubicie typowo nadmorskie klimaty i jesteście fanami smażonej ryby i frytek to polecam niepozorną barkę zacumowaną przy Mołtawie (za Żurawiem). W sobotę wieczorem, gdy nasze nadzieje na wolny stolik w jakiejkolwiek restauracji sięgnęły zera, dotarliśmy do tej właśnie barki z ogromnym, lekko kiczowatym, zielonym napisem “Ryby”. Po godzinie chodzenia i szukania miałam już tylko ochotę coś zjeść. Było mi wszystko jedno, co to będzie i gdzie to będzie. Wiedziałam tylko, że chcę rybę.

No i weszliśmy do tej barki, a szarpało nią niemiłosiernie. Pani za ladą średnio sympatyczna, wnętrze bez szału i luksusu. Zamówiliśmy dorsza z frytkami razy 2. Rybę podano na papierowych tackach. Nie była ona ani za tłusta, ani za sucha. W środku idealnie odchodziła od ości. Do tego chrupiąca złota panierka. Nigdy wcześniej nie jadłam ryby z nadmorskiej smażalni, ale jeśli tak właśnie smakuje, to jestem jej nową fanką. Dwie ryby i dwie porcje frytek wyniosły nas ok. 70zł

 

Patio Español (róg ulic Szeroka i Tandeta)

Hiszpańska restauracja Patio Espanol to moje gdańskie odkrycie. Atmosfera tego miejsca jest bardzo przyjemna (wręcz hiszpańska), a jedzenie genialne. Nam do tego wszystkiego trafiła się rewelacyjna pogoda i stolik na zewnątrz. Chociaż przez chwilę mogliśmy się poczuć, jak w jakiś śródziemnomorskim miasteczku.

Zamówiliśmy tapas dla dwóch osób – Plato de tapas marinera para dos oraz Plato de tapas calientes para dos. To wszystko podlane hiszpańskim piwem Damm Lemon. Coś wspaniałego!

 

Józef K (ul. Piwna 1/2)

Ostatnią propozycją jest Józef K, kawiarnia/bar przy Piwnej 1/2. W ciągu dnia idealne miejsce na relaks z książką w ręce. Wieczorem jeden z najliczniej uczęszczanych pubów w Gdańsku. Miłe barmanki, smaczne drinki i przyjemna dla ucha muzyka. Czego chcieć więcej? Chyba tylko dłuższej chwili relaksu.

 

 

SOPOT

Bar Przystań 

Będąc w Sopocie koniecznie należy odwiedzić Bar Przystań. Polecany przez Kasię Tusk, znany przez rodowitych krakusów. Postanowiliśmy spróbować. W końcu byłoby nam wstyd, gdyby ktoś się nas zapytał, czy byliśmy w Barze Przystań, a nasza odpowiedź nie byłaby twierdząca. Być w Sopocie i nie wstąpić do Baru Przystań? Absolutnie nie wypada. 

Na początek od razu Was uprzedzę – uzbrójcie się w cierpliwość, gdyż kolejka do tego miejsca jest niemiłosierna. Całe szczęście idzie w miarę szybko. 

My zamówiliśmy słynną już zupę rybaka, szaszłyki z wędzonego łososia i ananasa, smażone kalmary, solę i surówkę z pora, która jest tam genialna. Za obiad dla (tym razem) trzech osób zapłaciliśmy ok. 170 zł.

 

Dwie Zmiany (ul. Bohaterów Monte Cassino 31)

Jeśli kawa i relaks (lub jak w moim przypadku – cydr i relaks) to koniecznie zajrzyjcie do Dwóch Zmian przy Monte Cassino w Sopocie. Surowe i nowoczesne wnętrze, świetna atmosfera, sympatyczna obsługa. Zawsze możecie wziąć do ręki jakąś książkę i poczytać lub obejrzeć obrazy wiszące na ścianach.

 

Gdynia

Słony Karmel (ul. 10 Lutego 6)

Do Gdyni wybraliśmy się na lody do lodziarni Słony Karmel. Te lody są wybitnie dobre. Słony karmel jest tym, za co się podaje, a pistacja… Pistacja smakiem przeniosła mnie na Sycylię, gdzie lody pistacjowe są najlepsze na świecie. Obłęd!

 

Zobacz także: 

Trójmiasto na weekend – co zobaczyć i gdzie zjeść