Jest niedziela rano, ostatni dzień września. Wokół cisza i spokój, parzy się świeża kawa, a ja wspomnieniami wędruję do początków tego miesiąca – mojego ulubionego miesiąca w roku (i to wcale nie dlatego, że to mój urodzinowy miesiąc). Siedzę tu i teraz i tak sobie myślę, że tegoroczny wrzesień był pełen emocji i dawno wyczekiwanych chwil. I jak zwykle minął za szybko.

 

Początek września spędziłam z moją siostrą, która przyjechała na chwilę do Polski. Myśląc, jakim jesteśmy teraz dla siebie wsparciem, jak dużo rozmawiamy, dzielimy się przemyśleniami, jak pytamy się wzajemnie o radę i konsultujemy ze sobą prawie wszystko nie chce mi się wierzyć, że kiedyś darłyśmy ze sobą koty, nie znosiłyśmy się i uważałyśmy się za swoich największych wrogów (ach, te trudy dorastania). Kiedyś chciałam być jedynaczką, dzisiaj nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie mieć siostry, która jest tak różna ode mnie, a tak podobna.

Następnie, przyszedł czas na mój wyjazd i na dłuuugo wyczekiwaną podróż do Toskanii. Długo wyczekiwaną, bo czekałam na nią jakieś 8-10 lat. Pamiętam, jak wtedy, te kilka lat temu, kupiłam przewodnik po Florencji i Toskanii, zaplanowałam całą podróż i nie miałam z kim w nią wyruszyć. Dzisiaj pojechałabym po prostu sama, ale wtedy nie byłam aż tak odważna. Wyjazd do Toskanii był najważniejszą podróżą tego roku z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, było to spełnienie dawnego marzenia, a po drugie – była to moja urodzinowa podróż z okazji 30-tki. Było pięknie, cudownie i fantastycznie! Florencja stała się moim nowym ulubionym włoskim miastem, dolina Val d’Orcia sprawiła, że serce biło mi coraz mocniej, a wzgórza Chianti porośnięte winnicami i drzewami oliwnymi sprawiły, że mój sen o Toskanii się spełnił. Usiąść na tarasie z widokiem na winorośle, z kieliszkiem Chianti Classico w ręku i podziwiać piękno natury – tak wyglądały moje popołudnia i wieczory. Swoją drogą, w ciągu całego mojego życia nie wypiłam tyle wina z denominacją DOCG, co w ciągu tego jednego tygodnia w Chianti. Cóż za osiągnięcie! 

 

A po powrocie do domu zaczęłam ogarniać rzeczywistość – z ogromną radością i pozytywną energią. Powoli przygotowuję się więc na październik, który może okazać się jazdą na rollercoasterze, bez trzymanki. Czy tak się stanie, zobaczymy. A nawet jeśli, to jestem na to w pełni gotowa! 

 

A tymczasem we wrześniu…

Słucham – piosenek, które towarzyszyły mi w Toskanii. Moją ulubioną jest “New York” grupy Thegiornalisti, który we Włoszech pozwalał marzyć, a dzisiaj – po powrocie do domu – przywołuje wspomnienia i ogromnie mnie wzrusza. Za każdym razem, gdy go słucham mam przed oczami ostre zakręty, widoki na winnice, gaje oliwne oraz małe toskańskie miasteczka i wioski, a w brzuchu czuję milion motylków. Wystarczy, że zamknę oczy i przenoszę się w czasie do połowy września. Magia muzyki! 

 

Czytam – w Toskanii czytałam książkę podróżniczą Johna Keaheya pt. “Ukryta Toskania”. Wzięłam ją ze sobą do Włoch, ponieważ chciałam przeczytać coś, co opowiada o miejscu, w którym jestem. W końcu książka o Toskanii smakuje najlepiej właśnie w Toskanii!!! Muszę przyznać, że jestem nią bardzo pozytywnie zaskoczona i trochę zachwycona. To coś między opowiadaniem o pobycie autora w Toskanii a przewodnikiem, z którego dowiemy się wielu ciekawostek i odkryjemy kolejne miejsca do odwiedzenia. Recenzja tej książki na pewno pojawi się na blogu. 

Po powrocie do domu wzięłam się za przerabianie poradnika “Ty w social mediach” Marcina Żukowskiego. Czytam tę książkę trochę inaczej, bowiem robię sobie z niej notatki, wypisuję wszystkie najistotniejsze informacje i notuję moje własne przemyślenia. Póki co, usystematyzowałam sobie dużo informacji na temat tworzenia własnej marki i mam nadzieję, że znajdę w niej super triki na polepszenie i usystematyzowanie moich działań w mediach społecznościowych. Jeśli jesteście na początku swojej działalności w internecie albo nie czytaliście jeszcze tej pozycji, koniecznie ją nadróbcie. Uważam, że warto się z nią zapoznać.

 

Oglądam – piękne toskańskie widoki, czyli wzgórza pełne winnic, gajów oliwnych i zebranego zboża. Dzisiaj już nie w rzeczywistości, a na zdjęciach, które przywiozłam z Włoch. 

Dodatkowo, oglądam filmy – te nowe i te nieco starsze. Podczas pobytu w Toskanii obejrzałam dwie włoskie komedie: “Sole a catinelle” oraz “Che bella sorpresa”, które (jak to włoskie komedie) są lekkie, nawiązują trochę do obecnej sytuacji we Włoszech oraz mają ogromne poczucie humoru. Z kinowych nowości udało mi się obejrzeć naprawdę sporo filmów: drugą część musicalu “Mamma Mia 2”, całkiem niezły “Dywizjon 303”, świetny dramat “Żona”, przyjemną komedię azjatycką “Bajecznie bogaci Azjaci” oraz mocnego “Dogmana”, który troszeczkę mnie zawiódł, bo liczyłam na coś więcej. 

 

Podróżuję – po Toskanii. Dwa tygodnie września spędziłam w Toskanii, zwiedzając Lukkę, Pizę, Florencję, Sienę, San Gimignano, Arezzo, dolinę Val d’Orcia oraz (mój wymarzony) region Chianti Classico. Ten wyjazd wgłąb Toskanii był jednym z moich największych podróżniczych marzeń. Nadal nie wierzę, że się spełniło (że sama je spełniłam), bo jeszcze tak wiele miejsc chcę zobaczyć w tym regionie. Jedno jest pewne, do Toskanii na pewno wrócę (nie raz i nie dwa) i myślę, że za każdym razem będę spełniać jakieś małe marzenie. 

 

Pracuję nad – blogowymi wpisami na październik. Mam ogrom tematów, wspomnień podróżniczych i ciekawych miejsc do polecenia, które trzeba odwiedzić, zobaczyć, doświadczyć i czuję się w obowiązku, żeby je opisać. Na pewno powstanie kilka praktycznych przewodników po Toskanii i mam nadzieję, że moje doświadczenia pomogą osobom, które będą się wybierać w ten region Włoch. 

 

Planuję – październik. Wpisy na bloga, treningi, ważne wydarzenia w Krakowie, studia i pracę. Oczywiście, nie planuję całego miesiąca od razu, ale nakreślam najważniejsze wydarzenia w kalendarzu, żeby o nich nie zapomnieć. 

 

Chciałabym – częściej jeździć do Włoch. Jest tyle pięknych miejsc, do tylu różnych krajów chciałabym pojechać, ale podczas pobytu w Toskanii zrozumiałam, że ten “powrót do korzeni” pozwolił mi spojrzeć na Italię z innej perspektywy. Widzę i wiem, jak ciężko wygląda tam życie (praca i jej znalezienie, biurokracja, funkcjonowanie wielu rzeczy), ale kocham ten kraj jak żaden inny i jest on mi niezwykle bliski. Ogrom moich marzeń i życiowych celów, które miałam spełniły się właśnie we Włoszech. W Toskanii zrozumiałam, że chcę jak najczęściej smakować i jeszcze lepiej poznać ten kraj. Chcę być coraz lepszym znawcą i ekspertem w temacie Włoch, wyspecjalizowanym oczywiście w Sycylii. 

 

Czuję się – o dziwo, bardzo dobrze. Trochę żałowałam, że zostawiam Włochy i wracam do domu, ale z drugiej strony bardzo się na ten powrót cieszyłam. Wróciłam z ogromną pozytywną energią, z głową pełną pomysłów, wypoczęta, zainspirowana i zmotywowana do działania. Nie myślałam, że będę się cieszyć z powrotu do domu, bo zazwyczaj w takich sytuacjach jestem przybita i mam tygodniową depresję, a tu od razu zabrałam się do działania i do tworzenia codzienności. Ten wyjazd był mi bardzo potrzebny. 

 

Jestem wdzięczna – za to, że miałam możliwość wyjazdu do Toskanii i spełnienia mojego ogromnego podróżniczego marzenia. Jestem wdzięczna za to, że w dzień urodzin najbliższe mi osoby (rodzina, przyjaciele) pamiętały o mnie i za to, że dzięki osobom, które były ze mną we Florencji mogłam świętować okrągłe urodziny przez 4 dni. 

 

Taki był właśnie mój wrzesień. Trochę rodzinny, bardzo podróżniczy i ogromnie inspirujący. A jak Tobie minął ten miesiąc? Podziel się nim ze mną w komentarzach.