Sierpień był jednym z najspokojniejszych miesięcy tego roku. Minął mi leniwie i niespiesznie. Pozwolił nacieszyć się ostatnimi naprawdę ciepłymi dniami tego lata oraz odkryć kilka nowych miejscówek w moim mieście, Krakowie. Minął trochę za szybko, ale pozostawił po sobie przyjemny podmuch wiatru oraz ciepłe promienie słońca na skórze.
Pod koniec lipca, gdy uświadomiłam sobie, że na sierpień nie mam żadnych podróżniczych planów, poczułam dziwną pustkę w sercu. Pospiesznie zaczęłam sprawdzać, czy są jakieś tanie loty, gdziekolwiek. Chciałam polecieć gdziekolwiek, byleby tylko polecieć. Ostatecznie, trochę się uspokoiłam i stwierdziłam, że może ten brak planów nie jest taki zły, jak go malują. Odpocznę, zresetuje umysł i spędzę trochę czasu zwiedzając moje własne miasto. W końcu ostatnim tak spokojnym miesiącem był kwiecień, jak nie luty.
Tak też się stało! W sierpniu dni mijały mi na pracy, przejażdżkach rowerowych po mieście, treningach na siłowni i słodkim lenistwie. Ten miesiąc był tak mało produktywny, że powinno prześladować mnie mocne poczucie winy. Nic takiego (dziwnym trafem) nie ma miejsca. Dzięki zwolnieniu obrotów miałam czas pójść na parę koncertów, na nową krakowską plażę z książką, pospotykać się ze znajomymi i obejrzeć kilka filmów w kinie. Dopiero pod koniec miesiąca pojechałam do Krosna (w woj. podkarpackim), które jest po części miastem mojego dzieciństwa. Fajnie było tam wrócić, odbyć tę wspomnieniową podróż w czasie i docenić to, czego kiedyś się nie zauważało.
A tymczasem w sierpniu…
Słucham – spokojnej muzyki (często też muzyki filmowej), która wprawia mnie w dobry, zrelaksowany nastrój. W sierpniu słuchałam głównie Ludovico Einaudiego, który jest współczesnym magikiem fortepianu.
Czytam – kontynuuję reportaż “Rosja. Podróż do serca kraju i narodu”, który zaczęłam w lipcu i który sprawia, że w całkowicie inny (nowy) sposób patrzę się na Rosję jako na kraj i na naród. Świetna pozycja, przygotowująca mnie powoli do podróży Koleją Transsyberyjską, która ciągle przede mną.
Oglądam – miasto z perspektywy roweru, które każdego dnia zaskakuje mnie czymś nowym. W sierpniu obejrzałam też parę nowych filmów. Jednym z nich jest fantastyczna i pełna humoru komedia “Jestem taka piękna”, która w lekki sposób opowiada o tym, jak my – kobiety – postrzegamy siebie i swój wygląd oraz jak surowe potrafimy być dla samych siebie. Drugim filmem był rewelacyjny i enigmatyczny thriller włoskiego reżysera Ferzana Ozpetka pt. “Neapol spowity tajemnicą”. Jeśli jesteście fanami Ozpetka albo lubicie doszukiwać się w filmach drugiego dna oraz ukrytych symboli i znaczeń, koniecznie obejrzyjcie “Neapol…”. Dodatkowo, zdjęcia Neapolu są po prostu mistrzowskie. Komedia “Niezwykła podróż fakira, który utknął w szafie” bawi, uczy i sprawia, że po wyjściu z kina człowiek kocha wszystkich ludzi i cały świat. Ja też tak się czułam.
Podróżuję – w sierpniu odwiedziłam Krosno. Jeździłam tu w odwiedziny do babci jako mała dziewczynka. Pamiętam te kilkugodzinne podróże koleją, które za każdym razem działały inaczej na moją wyobraźnię i które sprawiały, że byłam coraz bardziej ciekawa świata (nie wspominając o tym, że za każdym razem moją ambicją było nauczenie się na pamięć wszystkich stacji kolejowych, na których stawał pociąg. Koniec końców, pamiętam tylko tę początkową – Kraków – i tę końcową – Krosno Miasto). W Krośnie byłam tylko na weekend z okazji wesela w rodzinie. Niestety, nie miałam czasu, żeby odwiedzić moje dawne, zapomniane nieco miejsca, ale udało mi się znaleźć czas na wieczorny spacer po krośnieńskim Rynku. Urzekło mnie (i pozytywnie zaskoczyło) to, jak bardzo to miasto się zmieniło, rozwinęło i jak tętni życiem. Totalnie zakochałam się w tutejszej Klubokawiarni Ferment, która swoim wnętrzem i atmosferą, jaka tam panuje przypomina mi kawiarnie krakowskiego Kazimierza. Czuję, że niebawem wrócę do Krosna.
Planuję – urodzinową podróż, która już we wrześniu.
Chciałabym – aby sierpniowe upały trwały jeszcze przez cały wrzesień. Coraz krótsze dni, zimniejsze poranki i to specyficzne jesienne światło powoli dają znać, że jesień jest już tuż-tuż. Dlatego też nie pogardziłabym ostatnimi gorącymi (ale takimi naprawdę ciepłymi) wrześniowymi popołudniami.
Czuję się – trochę rozleniwiona. Po spokojnym sierpniu zatraciłam trochę umiejętność motywacji, którą muszę na nowo wdrożyć w życie. Czasem taki spokojny okres w życiu jest potrzebny, ale nie może trwać wiecznie. Teraz trzeba wrócić to dawnych zasad, postawić się do pionu i zabrać do pracy.
Taki był właśnie mój sierpień. Bardzo spokojny, trochę leniwy i totalnie na luzie. A jak Tobie minął ten miesiąc? Podziel się nim ze mną w komentarzach.
Wpisy opublikowane w sierpniu:
Recent Comments