Jest czwartek wieczór. Ostatni czwartek marca. Obok mnie leżą dwa przewodniki po Portugalii i mój planner, w którym spisałam wszystkie miejsca warte odwiedzenia. Kościoły, bary, restauracje, kawiarnie, klimatyczne uliczki. Kto wie, ile z tego uda nam się zobaczyć, a co odpuścimy, tak po prostu. Bo lepiej będzie usiąść sobie z kieliszkiem Porto w ręku i leniwie wpatrywać się w zachód słońca nad Ribeirą. Jeszcze dalej leży walizka spakowana tylko do połowy. Już tak mam, że nie potrafię się pakować dzień czy dwa przed wyjazdem. Robię to na kilka godzin przed wyjściem z domu i zawsze staram się niczego nie zapomnieć. Nie zawsze mi się to udaje.
Marzec był szalony. Minął mi pod znakiem podróży i pracy (i pracy podczas podróży). Pracując na etacie marzyłam o tym, żeby móc kiedyś pojechać w jakieś nowe miejsce. Nie ważne gdzie, ważne, żeby móc wziąć komputer i pojechać. Do południa zwiedzać, a po południu zaszyć się w jakimś barze lub restauracji i pracując, przypatrywać się po cichu życiu mieszkańców. I tak było właśnie w Lukce, w Toskanii, gdzie znalazłam moją ulubioną księgarnio-kawiarnię. I chociaż nie mówię, że praca freelancera jest łatwa (bo szukanie zleceń może konkretnie dobić i zdemotywować), to lubię tę myśl w mojej głowie, że nic mnie nie trzyma i że chociażby jutro mogę kupić bilet i polecieć w nieznane.
A tymczasem w marcu…
Słucham – Mozarta, który jak nigdy wcześniej pomaga mi skupić się podczas pracy. Mówi się, że muzyka tego austriackiego geniusza jest najlepsza dla płodu i niemowlaka, rozwija dziecięcą inteligencję i świetnie wpływa na koncentrację. Nigdy w to jakoś specjalnie nie wierzyłam. Może po prostu dlatego, że nigdy jakoś szczególnie nie darzyłam Mozarta sympatią. W marcu to się zmieniło i to właśnie jego koncerty i symfonie pomagały mi skoncentrować się przy pracy.
Chciałabym – mieć na wszystko trochę więcej czasu. W marcu zaniedbałam czytanie i wypady do kina. W sumie nie ma się czemu dziwić, połowę miesiąca spędziłam poza domem, a po powrocie musiałam pracować i nadrabiać zaległe sprawy. Powiem szczerze, że im więcej mam na głowie, tym bardziej chciałabym, żeby doba była o kilka godzin dłuższa, bo 24 to trochę za mało.
Czytam – książki, które redaguję, a są to “Alicja w Krainie Czarów” oraz mój ukochany “Pinocchio”. W marcu zaczęłam również “Potęgę Podświadomości”, którą powoli kończę i co do której mam mieszane uczucia. Kończę też reportaż rozpoczęty w lutym, ale jakoś bardzo wolno mi to idzie. No cóż, czytanie książki w łóżku po męczącym dniu to nie zawsze dobry pomysł.
Oglądam – vlogi podróżnicze na Youtube. Póki co zakochałam się w profilu Kai z Globstory. Uwielbiam oglądać jej filmy. Jeśli chodzi o obrazy na dużym ekranie, w marcu obejrzałam polską komedię “Kobieta sukcesu”, komediodramat “Madame” oraz “Czerwoną Jaskółkę”. Każdej produkcji czegoś brakowało i żadna z nich nie przypadła mi do gustu w 100%, chociaż “Madame” była najbliżej.
Planuję – wyjazd do Porto. Nie mogę doczekać się degustacji wina Porto, spacerowania wąskimi uliczkami, zdjęć na tle azulejos czy tony pysznego jedzenia.
Uczę się – dobrej organizacji czasu tak, aby nie musieć z niczego rezygnować. Decyzje typu “pójść do kina czy na siłownię” albo “odpocząć z książką w ręku, napisać tekst na bloga czy popracować” są dla mnie naprawdę trudne.
Czuję – że potrzebuję odpoczynku, przewietrzenia głowy i dużej dawki snu. O ile z tymi dwoma pierwszymi będzie łatwo, o tyle dawka snu raczej się nie zwiększy. Nie lubię marnować czasu na zbyt długie wylegiwanie się w łóżku, tak po prostu.
Czekam na – wiosnę w pełni i na pierwsze w moim życiu sadzenie warzyw.
Pracuję nad – redakcją dwóch książek i muszę powiedzieć, że sprawia mi to dużo, bardzo dużo radości. Dodatkowo przygotowuję treść na moją wizytówkową stronę internetową na temat oferty tłumaczeń.
Jestem wdzięczna – za to, że mogę podróżować. Że w dalszym ciągu mam w sobie tę ciekawość małego dziecka. Jestem wdzięczna za to, że mam siostrę, z którą zawsze mogę porozmawiać i z którą w końcu mamy wspólny język. Jestem wdzięczna za przyjaciółki, z którymi, bez względu na odległość i czas jaki minął od naszej ostatniej rozmowy, zawsze mamy pełno tematów do obgadania.
Taki był mój marzec. Pełen podróży, spotkań z ważnymi dla mnie ludźmi i dobrego jedzenia. A jak Tobie minął ten miesiąc? Podziel się nim ze mną w komentarzach.
Wpisy opublikowane w marcu:
Recent Comments