Ten wpis miał nie powstać wcale. Długo biłam się z myślami, czy stworzyć go w tym roku czy może lepiej odpuścić. I nie chodzi o to, że mi się nie chciało. Co to, to nie. Po prostu, wymienienie tylko trzech twórców internetowych, których się ceni i których się systematycznie czyta jest ogromnie trudne. Po pierwsze, jest ich dużo więcej niż tylko trójka. A po drugie jest jeszcze Youtube i blogi zagraniczne, które przecież też się śledzi. Mus to mus, a zgłoszenie na tegorocznego Share Week’a 2018 samo się nie wyśle. Przemyślałam kogo polecić, przespałam się z tymi myślami kilka nocy i jest. Oto moja złota trójka polskiego blogowego światka.
Na początek przybliżę Wam pokrótce, o co w tym wszystkim chodzi. Share Week to coroczna akcja Andrzeja Tucholskiego, w której twórcy internetowi (czyt. blogerzy) polecają innych blogerów, a dokładnie trzech. Kryterium wyboru wydaje się być banalnie proste – JAKOŚĆ i WAŻNOŚĆ danego blogera i jego wpływ na Twoje życie. Tylko tyle i aż tyle.
Aby wziąć udział w akcji należy wypełnić formularz na stronie Andrzeja, opublikować wpis, w którym poleca się najbardziej cenionych blogerów i udostępnić link do wpisu w komentarzach pod artykułem o Share Week’u.
W akcji Share Week biorę udział już po raz drugi. Jeśli chcecie poczytać o moich zeszłorocznych poleceniach, zapraszam Was tutaj. A oto moje tegoroczne typy.
Aleksandra Pakuła. Blog z klasą
Nie wiem, jak i kiedy trafiłam na bloga Oli, ale wiem, że szybko przypadł mi do gustu i chętnie do niego wracam. Ola pisze o zasadach savoir-vivru, które ułatwiają życie, a ich nieznajomość może je niekiedy bardzo utrudnić. Dobre maniery powinny dotyczyć każdego z nas, ale im częściej czytam artykuły Oli, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że niewiele osób ma o nich jakiekolwiek pojęcie.
Na blogu z klasą przeczytacie m.in. o tym, jak zachować się przy stole, podczas rozmowy o pracę czy idąc w gości. To, co mi się najbardziej podoba i za co cenię Olę to to, że wie o czym pisze i ta wiedza zawsze (!) jest podparta fachową literaturą. Jeśli macie ochotę na zagłębienie się w jakąś książkę na temat savoir-vivru, na blogu Oli znajdziecie sprawdzone i polecane przez nią pozycje.
Życzę Oli, żeby jej blog coraz bardziej się rozwijał i żeby przybywało jej nowych czytelników. Może gdyby więcej osób miało jakiekolwiek pojęcie na temat dobrych manier, problem podczas wychodzenia z pomieszczeń nareszcie by się skończył (bo nie wiem, czy wiecie, ale nadal spora część społeczeństwa ma kłopoty ze zrozumieniem, że najpierw przepuszcza się wychodzących).
Lawyerka.pl
Co łączy bloga Ewy z moim? Chyba tylko to, że powstały one mniej więcej w tym samym okresie czasu.
Jak sama nazwa wskazuje (chociaż podobno nie dla wszystkich jest to aż tak oczywiste), blog Ewy przybliża jej czytelnikom zagadnienia z dziedziny prawa. Wiem, jak na to zareagujecie, ale jak sama Ewa pisze “prawo potrafi być ciekawe, prawo może być pasją”.
Powiem Wam coś w sekrecie – nie lubię prawa i wszystkich zagadnień z nim związanych. Na widok pism urzędowych, które czasem do mnie przychodzą dostaję skrętu żołądka, a jeśli mam tłumaczyć pisma prawnicze to jest to dla mnie największa kara za wszystkie moje przewinienia. I pewnie pomyślicie, dlaczego taka osoba jak ja czyta bloga prawniczego. Odpowiedź jest banalna – bo Ewa tłumaczy każde zagadnienie w tak prosty i przystępny sposób, że czytając ją nie wydaje mi się, że czytam suche i nudne prawnicze formułki. Myślę, że gdyby Ewa podjęła się kiedyś opracowania prawa karnego czy cywilnego (wiecie, te wielkie grube prawnicze księgi) dla laików, to też chętnie bym po to sięgnęła. Podobnie jak w przypadku Oli, bloga Ewy cenię za aspekt merytoryczny. Każda informacja jest dokładnie sprawdzana, a przytaczając konkretny przykład Ewa podaje nam numery wyroków Sądu Najwyższego, które sami możemy sobie sprawdzić.
Na blogu lawyerka.pl oprócz zagadnień prawniczych znajdziecie też trochę lifestyle’u, recenzji książek o tematyce prawniczej czy relacji z podróży Ewy. Brzmi ciekawie? Zapraszam Was na bloga lawyerki.
Nie wszyscy wiedzą, ale Ewa jest moją blogerską bratnią duszą. Poznałyśmy się osobiście rok temu, od razu bardzo się polubiłyśmy i znalazłyśmy wspólny język. W tym roku zapoczątkowałyśmy naszą małą świecką tradycję, czyli blogerskie śniadania, które trwają po kilka godzin, bo jak już się spotkamy, to nie możemy się nagadać.
Codziennie Fit
Bloga Marty uwielbiam za to, że za każdym razem, gdy opuszcza mnie motywacja do zdrowego stylu życia wystarczy, że wejdę na jej stronę. Poczytam, pooglądam filmiki, pomyślę, jak mogę wpleść dane ćwiczenia do swojego treningu i, chcąc nie chcąc, zbieram się na siłownię.
Blog Marty to świetna dawka motywacji i inspiracji do zdrowego stylu życia. Znajdziecie tam ciekawe artykuły około treningowe, propozycje ćwiczeń, filmiki z treningami czy przepisy na zdrowe, smaczne i, co najważniejsze, nie nudne dania. Marta organizuje również wyzwania, w których każdy może wziąć udział.
I znowu, to za co cenię Martę (oprócz normalności i cudownego uśmiechu) to merytoryczność jej wpisów i nagrań. Wszystko jest konkretnie wytłumaczone czy pokazane, dzięki czemu nawet początkująca osoba nie będzie mieć trudności z wykonaniem proponowanych ćwiczeń. A jeśli komuś baaardzo się nie chce i szuka motywacji, na Codziennie Fit znajdzie również sporo artykułów motywacyjnych.
Jeśli nie znacie bloga Marty, a szukacie ciekawego miejsca w sieci, które pomoże ruszyć Wasze cztery litery z krzesła, to polecam Wam tę stronę.
Oczywiście blogów, które czytam jest cała masa, jednakże w tej akcji mogłam polecić Wam tylko trzy z nich. Blogi Oli, Ewy i Marty bardzo lubię i cenię, chętnie je czytam i odwiedzam. Mam nadzieję, że również i Wam przypadną one do gustu. Dajcie znać, czy znacie blogi dziewczyn i jakie blogi Wy chętnie czytacie i polecacie.
Recent Comments