Wspominałam już o tym nie raz, że podróż Koleją Transsyberyjską na Syberię (od Moskwy do Władywostoku) jest jednym z moich największych życiowych marzeń. Dla wielu 6-dniowy przejazd pociągiem (w jedną stronę) wydaje się być nudą i katorgą, a mnie jawi się jako okazja do bliższego przyjrzenia się Rosji, zweryfikowania istniejących stereotypów, poznania zwykłych ludzi, którzy mieszkają na końcu świata oraz do napawania się tak innymi i nieznanymi mi krajobrazami. Po przeczytaniu świetnego reportażu Colina Thubrona “Po Syberii“, przyszedł czas na literaturę podróżniczą naszego polskiego podróżnika, Jacka Pałkiewicza, i na książkę “Syberia. Wyprawa na biegun zimna“. Czy warto po nią sięgnąć i czy można się dzięki niej czegoś konkretnego dowiedzieć? O tym postaram się Wam opowiedzieć w poniższej recenzji. Zapraszam!
O czym jest książka “Syberia. Wyprawa na biegun zimna”?
“Syberia. Wyprawa na biegun zimna” jest wspomnieniem z wyprawy Jacka Pałkiewicza w odległe zakątki Syberii, która miała miejsce w 1989 roku. Opowieść rozpoczyna się od wspomnień z przygotowywań do wyprawy. Już na początku dowiadujemy się, że wyprawa jest dopięta na ostatni guzik (jest sponsor, plan wyprawy, zebrana ekipa) oprócz jednego – nie ma pozwoleń ze strony rosyjskiej. Ale jak to na znanego podróżnika przystało, Jacek Pałkiewicz ma wszędzie znajomości tak więc i tym razem problem z wjazdem zostaje szybko rozwiązany.
Pierwszy etap wyprawy rozpoczyna się 6 lutego 1989 roku w Jakucku i kończy się w Topolinoje. Ta część podróży odbywa się najpierw trojkami (trójkonny zaprzęg), a następnie kontynuowana jest na ciężarówce. Czytając rozdziały wchodzące w skład opowieści z pierwszego etapu ekspedycji dowiadujemy się m. in. jak ekipa przygotowywała się do tej wyprawy, jak wygląda aklimatyzacja na miejscu oraz jak wyglądają syberyjskie realia. Wraz z bohaterami natykamy się też na widmo gułagów i poznajemy królującą na Syberii florę i faunę.
Drugi etat wyprawy rozpoczyna się 16 lutego 1989 roku i to właśnie wtedy zaczyna się najtrudniejsza i najbardziej wymagająca część ekspedycji. Ten etap obejmuje odcinek dalekiej Syberii od Topolinoje do Ojmiakonu – miasta, które nazywane jest biegunem zimna. Z tej części dowiadujemy się jak wyglądał przebieg wyprawy, na jakie trudności byli narażeni podróżnicy, jak radzili sobie z nieludzkim zimnem oraz jakie miewali przemyślenia. Uczestniczymy w wieczornych dyżurach kiedy to każdy odpowiada za coś innego – jedni rozkładają namiot, inni gotują, a jeszcze kto inny rozpala ognisko. Doświadczamy początkowych stanów odmrożenia i hipotermii (na szczęście tylko w przenośni) oraz towarzyszymy podróżnikom w wychodzeniu z naledzi – lodowej pułapki, która uczy zimnej krwi, grupowej współpracy oraz walki o życie (swoje i zwierzęcia).
W książce “Syberia. Wyprawa na biegun zimna” czytelnik dostaje też dużo pobocznych informacji. Jest tu sporo wiadomości o krajobrazie tajgi i tundry, o ich florze i faunie; jest trochę o historii Syberii i o tym, w jaki sposób nasi Polacy zostawili tu po sobie ślad; są też informacje o mieszkających tu autochtonach – Ewenkach, Nieńcach czy Ewenach, których los zmienił się znacząco (nie znaczy, że na lepsze) po “dobrowolnym” zsocjalizowaniu się z rosyjskim społeczeństwem.
Oprócz historycznych faktów i lokalnych ciekawostek, autor przytacza również sporo prywatnych przemyśleń, morałów, porad survivalowych czy analiz. Niektóre z nich są bardzo ciekawe, inne już nieco mniej absorbujące.
Na sam koniec uczestniczymy w uroczystym powitaniu podróżników w Ojmiakonie i, w nagrodę za wytrwałość, udajemy się do tradycyjnej bani, czyli do rosyjskiej sauny.
Moja (subiektywna) opinia
“Syberia. Wyprawa na biegun zimna” to moje drugie spotkanie z piórem Pałkiewicza (pierwszą książką tego podróżnika jaką przeczytałam był “Dubaj. Prawdziwe oblicze“) i ciężko mi ocenić same treści na temat Syberii bez oceny stylu, jakim posługuje się autor.
Dlaczego sięgnęłam akurat po tę książkę o Syberii? Otóż, miałam nadzieję, że będzie to pozycja dosłownie nafaszerowana ważnymi informacji, ciekawostkami czy wiadomościami, które przydadzą się każdemu, kto planuje wybrać się w tamtą stronę świata. “Dubaj. Prawdziwe Oblicze” opisywał dużo ciekawych sytuacji, wciągał, wyczerpywał temat i absorbował czytelnika. Spodziewałam się więc, że książka o Syberii będzie informacyjnie i szczegółowo równie udana.
Niestety, trochę się zawiodłam. Jacek Pałkiewicz pisze dosyć topornie i skrótowo. Główne wątki kolejnych rozdziałów są tylko “liźnięte” i ma się wrażenie, że są po prostu niedokończone. Czytelnik zostaje zainteresowany jednym tematem i gdy nagle zdaje sobie sprawę, że chce więcej, rozdział się kończy, a opowieść zaczyna nawiązywać do czegoś innego.
Nie zrozumcie mnie źle – w “Syberii…” można znaleźć dużo historycznych faktów, informacji na temat ówczesnej Syberii czy ciekawostek na temat przyrody tej krainy. Nie wyczerpują one jednak tematu do końca, a jedynie zaznaczają jego obecność. Dodatkowo, to co najbardziej mnie denerwowało w lekturze tej książki to to, że tematy są przemieszane. Dla przykładu, mamy trzy wciągające rozdziały z trasy, jest opis przyrody, przywołane są bieżące przygody podróżników i nagle, ni z tego, ni z owego, dostajemy fakty historyczne lub porady podróżnicze.
Kolejną rzeczą, która zniechęciła mnie do tej pozycji to, podobnie jak w przypadku “Dubaju…” nadmierne epatowanie swoją osobą. Nie umniejszam zasług panu Jackowi, mam do niego ogromny szacunek jako do odkrywcy, ale nie zawsze trzeba (i nie zawsze wypada) się chwalić ilu to znajomych się nie ma, czego to się już nie widziało czy czego to nie umie się załatwić. Dodatkowo, nie podobał mi się ton niektórych wypowiedzi, z których można było śmiało wywnioskować, że tylko prawdziwy podróżnik, odkrywca i survivalowiec jest godzien uznania. G*** prawda!
Na obronę książki “Syberia. Wyprawa na biegun zimna” powiem, że jest ona napisana prostym językiem i czyta się ją w miarę szybko. Zdjęcia, które obrazują wyprawę są naprawdę niesamowite i sprawiają, że chce się przeżyć to wszystko na własnej skórze (przynajmniej ja tak miałam). Opisy dotyczące wyprawy potrafią być naprawdę ciekawe i wciągające. A niektóre smaczki historyczne czy przyrodnicze sprawiają, że ma się ochotę na bliższe poznanie Syberii i odkrycie jej na swój własny sposób.
Czy warto?
Powiem tak – i tak, i nie. Jeśli zależy Wam na informacjach dotyczących samej Syberii to myślę, że warto przeczytać każdą możliwą pozycję, która została wydana. Jednakże jeśli liczycie na efekt “wow”, musicie być świadomi, że u Pałkiewicza możecie się go nie doczekać.
Jeśli jesteście zafascynowani Syberią i żaden styl literacki Wam niestraszny, jak najbardziej przeczytajcie tę pozycję. To samo w przypadku, gdy jesteście wielbicielami pióra Jacka Pałkiewicza i lubicie sposób, w jaki opisuje on swoje przygody.
Jeśli natomiast lubicie zagłębić się w temat, nie tolerujecie chaosu i pochwały własnej osoby to myślę, że znajdziecie o wiele bardziej trafione lektury dotyczące Syberii. Ja sama wiem, że nie sięgnę po tę książkę po raz drugi. Przebrnięcie przez nią raz całkowicie mi wystarczy.
Recent Comments