Jest kilka ważnych rzeczy, które należy mieć na uwadze przy planowaniu podróży do Stanów Zjednoczonych. Może nawet jest ich kilkanaście, wliczając to co należy zwiedzić, zobaczyć, posmakować. Ale nie o tych “błahostkach” chcę dzisiaj wspomnieć.
Dwanaście lat temu leciałam do Stanów bardzo nieświadomie. I nie chodzi o to, że byłam zwyczajną, zakompleksioną nastolatką. Nie wiedziałam, co i jak. Czego się spodziewać, co zastanę. Internet w telefonie nie istniał. O ubezpieczeniu nikt nie myślał. Jedenaście lat temu leciałam bardziej świadomie, chociaż patrząc z perspektywy czasu nadal jechałam trochę w ciemno. Tym razem, już jako dwudziestoparolatka doświadczona wieloma podróżami po całej Europie, poleciałam wiedząc jak powinnam się przygotować, co będzie niezbędne na miejscu, a o co muszę zadbać jeszcze przed podróżą.
Oto lista moich 10 najważniejszych rzeczy, których trzeba być świadomym przed wylotem do Ameryki.
1. WIZA
Oczywiście odpowiednio wcześnie należy zatroszczyć się o wizę w paszporcie. Załatwia się ją jeszcze przed kupieniem biletu. Jeśli chcecie się dowiedzieć jak przebiega aplikacja o wizę turystyczną oraz rozmowa z konsulem, zapraszam do mojego poprzedniego wpisu – tutaj. Należy pamiętać, że wiza w konsulacie wydawana jest ogólnie na 10 lat co niestety nie znaczy, że możemy polecieć do USA od razu na tak długi okres czasu.
2. DEKLARACJA CELNA
Jest to dokument, który otrzymuje każdy wjeżdżający na teren USA. Dostajemy go między pierwszym a drugim posiłkiem w samolocie. Na formularzu wpisujemy nasze dane, amerykański adres, pod którym będziemy się znajdować oraz deklarujemy czy wwozimy rzeczy na sprzedaż. Jeśli jedziecie z innym członkiem rodziny, to wypełniacie tylko jedną deklarację na całą rodzinę.
Należy pamiętać, że do Ameryki nie wolno wwozić i wywozić więcej niż $10.000. Zakazane jest także wwożenie jakichkolwiek produktów spożywczych. Zapomnijcie o polskich kiełbasach, miodzie, owocach czy serach.
Ważne: warto zapisać sobie gdzieś w notesie adres, pod którym będziemy przebywać, żeby mieć go pod ręką.
3. KONTROLA GRANICZNA NA LOTNISKU W USA
Już po wylądowaniu czeka nas pierwsza kontrola na lotnisku. Należy ustawić się w kolejce i grzecznie czekać. Kiedy już doczekamy się i nadejdzie nasz moment, podchodzimy do okienka przemiłego pana strażnika (lub niezbyt miłej pani strażniczki; zależy jak kto trafi). Tutaj podajemy nasz paszport, wypełniony formularz deklaracji i pięknie się uśmiechamy. Żartuję! Strażnik zada nam standardowe pytania: do kogo lecimy, na ile, po co, co chcemy zwiedzić i to wszystko. Następnie robi nam zdjęcie i zbiera odciski palców. Wydaje też pozwolenie na wjazd. Wiza, którą otrzymujemy na miejscu jest wydawana na okres od trzech do sześciu miesięcy.
4. WALIZKA
Obecnie, lecąc do Ameryki LOTem, na jedną osobę przypadają dwa bagaże – 23 kg bagażu nadawanego i 8 kg bagażu podręcznego. Dodatkowo można mieć przy sobie małą torebkę. Można (ale nie trzeba) zafoliować swój bagaż. Walizka moja i mojej siostry nie poniosły żadnego uszczerbku i dotarły całe i zdrowe 😉
Pakując się warto zdać sobie sprawę z tego, czy w danym okresie będą już przeceny czy jeszcze nie. Jeśli jedziecie na przełomie czerwca i lipca z pewnością traficie na ogromne promocje. Radzę pakować się z umiarem. Na pewno obkupicie się już w pierwszym tygodniu pobytu w USA i w większości ciuchów wziętych z Polskich nie wyjdziecie ani razu (doświadczone na własnej skórze).
5. UBEZPIECZENIE
Za pierwszym i drugim razem w Stanach nie byłam ubezpieczona. Trochę jeździłam, zwiedzałam, nic mi się nie stało. Super! Jednak tym razem postanowiłam się ubezpieczyć. Wykupiłam ubezpieczenie zdrowotne i OC, które nie kosztowało więcej niż 120 zł. “Przezorny zawsze ubezpieczony”. Mieliśmy w planach kilkudniowe podróże samochodem, ja miałam prowadzić. Na wszelki wypadek lepiej było się ubezpieczyć. Dodatkowo opieka zdrowotna w Stanach jest znana z tego, że jest przeokropnie droga. Lepiej jest dmuchać na zimne niż płakać nad rozlanym mlekiem 😉
6. NAPIĘCIE PRĄDU
W polskich gniazdkach napięcie prądu wynosi około 230 V. W Stanach jest ono dużo mniejsze – 120V. Przed wyjazdem warto więc sprawdzić, czy urządzenia które planujemy wziąć ze sobą mają upragnione oznaczenie 110-240 V. Jeśli mają, jesteście w domu. Jeśli nie mają, trzeba zatroszczyć się o konwerter prądu, który jest dość ciężki i zajmuje trochę miejsca w walizce lub kupić potrzebne rzeczy na miejscu. Z tego co sprawdzałam przed podróżą, wszystkie sprzęty elektroniczne mają oznaczenie 110-240 V (ach ta globalizacja). Nie było więc żadnego problemu z ładowarkami do telefonów czy aparatów, ani z prostownicą.
Dodatkowo musicie pamiętać o przełączce, bo wygląd polskich a amerykańskich gniazdek nieco się różni. W Polsce jest to cena rzędu 20-30zł, w Stanach jesteście w stanie ją kupić już za $0,50 (czyt. 50 centów).
7. TELEFON I INTERNET
Przed wyjazdem do USA dowiadywałam się, czy w jakiejkolwiek polskiej sieci komórkowej istnieje możliwość wykupienia Internetu w roamingu w USA. Niestety, nie. Taka możliwość istnieje tylko w UE. Trudno. Mimo że WiFi jest w USA prawie wszędzie, to nie zawsze działa tak szybko jak byśmy chcieli. Byłyśmy zmuszone (ja i moja siostra) kupić kartę SIM u któregoś z lokalnych operatorów. Do wyboru miałyśmy dwie najpopularniejsze sieci – AT&T i T-Mobile. My wybrałyśmy tą drugą. Karta była kupiona na miesiąc, gwarantowała nieograniczoną ilość rozmów i SMSów (w US) oraz 3 GB. Jej koszt to 40$ + 20$ za aktywację + ok. 10$ tax – wyszło jakieś niecałe 70$ za miesiąc korzystania z Internetu “bez ograniczeń” (jak się później okazało w całej South Dakocie i Wyoming T-Mobile nie miało zasięgu, więc nie mogłyśmy podłączyć się do sieci).
Z tego co wiem, AT&T ma podobne ceny. Gdybym miała polecić którąś z tych sieci to pewnie byłaby to AT&T. A to dlatego, że tam gdzie nie miałyśmy sieci z T-Mobile, można było korzystać z roamingu AT&T. Dziwne, ale tak było.
Dodam jeszcze, że 3 GB spokojnie nam wystarczyły.
8. TAX
Tak, o taxie przypomniałam sobie podczas pierwszych zakupów. To, że jakaś rzecz kosztuje np. 10 dolarów nie znaczy, że za tyle ją kupicie. Do podstawowej ceny zostanie naliczony jeszcze podatek, którego wysokość zależy od tego co kupujecie i w jakim stanie się znajdujecie, gdyż każdy stan ma swoją własną marżę podatkową. W Chicago waha się ona w granicy 10-13%.
9. NAPIWKI
Ktoś, kto w Polsce nigdy nie zostawia napiwków będzie tym zapewne zniesmaczony. Jednak wydaje mi się to normalne, że za dobrą obsługę w restauracji należy się odpowiedni tip. Napiwki w Stanach powinny stanowić 10% naszego rachunku. Zostawiamy je nie tylko w restauracjach, ale też w taksówkach. Kelnerzy w Ameryce zarabiają dosyć słabo, więc bardzo liczą oni na dobre napiwki. Szczerze, w USA każdy jest miły i uśmiechnięty, nie ma czegoś takiego, że kelner wręcz rzuca Wam talerzem na stół (co zdarzyło mi się kilka razy w Polsce), więc napiwek zostawiany jest z radością i czystym sercem, że ta osoba nie uprzykrzyła Wam życia i nie zburzyła Waszego spokoju. A wręcz przeciwnie.
10. LOT I JET LAG
Lot do Ameryki trwa około 8-9 godzin i warto się do niego trochę przygotować. Lepiej nie wkładać na siebie bardzo obcisłych ubrań i butów na obcasie. Ciepłe spodnie dresowe, luźny t-shirt i wygodne adidasy powinny załatwić sprawę. Lepiej czuć się komfortowo przez całą podróż, niż czekać na jej szybkie zakończenie. Pamiętajcie też o podręcznych kosmetykach, które mogą się przydać. Nawilżający krem do twarzy, krem do rąk, chusteczki nawilżające, szczoteczka i pasta do zębów na pewno się przydadzą i zapewnią Wam komfort i czystość podczas lotu.
Kolejnym ważnym tematem związanym z podróżą jest “jet lag”. Każdy odczuwa go indywidualnie – od jednego dnia do tygodnia. Nie da się od tego uciec. Warto jednak pamiętać, aby szybko wdrożyć się w normalne życie na miejscu, tzn. wstawać o “nowej porze” i kłaść się spać wieczorem czasu lokalnego. W przeciwnym razie, zamiast szybko zacząć cieszyć się z wakacji, będziecie chodzić zmarnowani.
*11. LUZ I DYSTANS
To nie żart, a raczej dodatkowy punkt, który niektórym może się przydać już na samym początku pobytu w USA. Nie zdziwcie się, jeśli zobaczycie kogoś w podartym t-shircie czy w pidżamie i kapciach na zakupach. Otyłość w Ameryce jest rzeczą normalną. Jeśli macie kilka zbędnych kilogramów, to nic. Od razu pozbędziecie się Waszych kompleksów i będziecie się uważać za Miss World (przynajmniej ja tak mam). Przyda Wam się też szeroki, amerykański uśmiech (od ucha do ucha), dobry nastrój i maniery. Gdy ktoś życzy Wam miłego dnia, należy zrobić tak samo. Gdy kogoś niechcący uderzycie, przeproście (bo w takim przypadku Wy też zostaniecie przeproszeni). Gdy ktoś obcy na ulicy powie Wam dzień dobry, odpowiedzcie tym samym. W Stanach wszyscy są sympatyczni i pozytywnie nastawieni do świata. Warto nauczyć się takiego zachowania i stosować w życiu codziennym.
Have a nice day!
Recent Comments