Styczeń. Styczeń 2017. Nie mogę uwierzyć w to, że to już kolejny rok, że styczeń już się skończył, że dni powoli stają się dłuższe, a słońce zachodzi o 16:30.
Styczeń. Tyle dobrych rzeczy się w nim wydarzyło, tyle nowych rzeczy udało się już zaplanować, tyle niespodziewanych wyjazdów znalazło się w kalendarzu. Nie mogę się doczekać kolejnych miesięcy.

 

 

A tymczasem w styczniu…

Słucham – składanek jazzowych. W pracy, w domu, podczas pisania i zmywania naczyń towarzyszy mi jazz. Nie wiem nawet dlaczego, ale możliwe, że to przez jazzowe kawałki z “La La Land”. Jazz mnie uspokaja i pozwala uwierzyć, że wszystko będzie dobrze.

 

Czuję – że to będzie dobry rok. Styczeń przyniósł mi kilka podróżniczych niespodzianek, kilka zaplanowanych spotkać na najbliższe miesiące i kilka wydarzeń, w których będę mogła uczestniczyć. Cieszę się z tego powodu ogromnie i czuję, że po raz pierwszy w moim życiu rok nieparzysty będzie tak dobry jak te parzyste.

 

Tęsknię – za spotkaniami z przyjaciółkami, które są daleko. Za spontanicznym wyjściem na kawę, do kina czy do muzeum. Za długimi rozmowami, za ciepłym uśmiechem, za wszystkim tym, co nie jest ograniczone rozmową na Skypie lub Whatsappie.

 

Chciałabym – żeby zawitała już wiosna. Żeby słońce stało się naszym codziennym sprzymierzeńcem. Jeszcze miesiąc temu bardzo chciałam zimę i śnieg, a teraz powoli mnie to męczy. Dodatkowo powietrze w Krakowie jest tak dramatyczne, że bez maski się nie obejdzie. Zimo, idź już sobie!

 

Planuję – wyjazdy, podróże, małe i duże. Co prawda plany podróżnicze, te weekendowe i te nieco dłuższe, mam już dokładnie spisane. Teraz wyszukuję tylko ciekawych i klimatycznych miejsc do zwiedzenia, zobaczenia i upojenia się nimi. Tak, żeby zostały w mojej głowie na dłużej.

 

Uczę się – języków obcych. Powtarzam francuski z Duolingo i chyba będę zmuszona przeprosić się z hiszpańskim i nauczyć się chociaż kilku podstawowych zwrotów, które pomogą mi już w marcu.

 

Pracuję nad – blogiem, wpisami na bloga i… niesamowicie fantastycznymi wizytówkami, które będą spełniały nie tylko funkcję wizytówki. Nie mogę się doczekać, aż dostanę je do ręki i będę mogła pochwalić się tym, co sobie wymarzyłam i sama zrobiłam.

 

Czytam – przepięknie wydaną biografię Coco Chanel “Czar Chanel” z ilustracjami Karla Lagerfelda. Jak wiecie bardzo lubię biografie znanych i inspirujących ludzi, a Chanel do takich należy. Tutaj narracja prowadzona jest w pierwszej osobie co sprawia, że czuję się jakby przemawiała do mnie sama Coco. Na półce czeka już niezwykle ciekawy reportaż “Nie wszyscy Brazylijczycy tańczą sambę”, który wygrałam w tym miesiącu w konkursie wydawnictwa Muza.

 

Oglądam – wszystkie filmy nominowane do Oscarów i nie tylko. W styczniu udało mi się być w kinie aż 8 razy, co uważam za mój osobisty kinowy sukces. Udało mi się zobaczyć m.in. “La La Land“, “Lion. Droga do domu”, “Po prostu przyjaźń” czy “Sztuka kochania“.

 

Jestem dumna – z siebie, ponieważ w styczniu miało miejsce moje pierwsze publiczne wystąpienie przed całkiem obcymi ludźmi. Chodzi o moje slajdowisko o Sycylii. Jestem dumna, że dałam radę, że wyrobiłam się w czasie, że stres mnie nie zdominował, że nie uciekłam (chociaż miałam na to ochotę). Dopingujący znajomi i rodzina oraz pełna sala całkiem przypadkowych osób, wykazujących zainteresowanie – to są momenty, które dodają mi skrzydeł. Już myślę o następnym slajdowisku, nie tylko o Sycylii.

 

Czekam na – wiosnę. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego 😉

 

Jak Wam minął styczeń? Ciągnął się powoli czy był ultra szybki? Pochwalcie się Waszymi “tu i teraz”.