Już tak mam, że uwielbiam czytać książki. Kiedyś tak nie było. Na szczęście czasy się zmieniły. Wydoroślałam, pokochałam czytanie i nagminnie kupuję książki. Bo na pewno mi się przyda. Bo będzie interesująca. Bo ma piękną okładkę. Jeśli jednak chcę coś przeczytać, a niekoniecznie muszę to mieć, wypożyczam z biblioteki. Są też znajomi i rodzina, którzy dobrze wiedzą jaki jest najlepszy prezent dla mola książkowego.
Moja lista książek jest dosyć długa i uporządkowana. Kończę jedną, zaczynam drugą. No chyba, że coś niespodziewanie wpadnie w moje ręce i nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę.
Tak też było z “Simoną”, biografią Simony Kossak autorstwa Anny Kamińskiej, którą dostałam na urodziny od koleżanki z pracy. Na początku pomyślałam sobie “Ale kim była Simona Kossak? To z TYCH Kossaków?”. Ciekawość wzięła górę. Pozostałe książki musiały grzecznie poczekać na swoją kolej.
Kim byli Kossakowie każdy wie (mam taką nadzieję). Był Juliusz, był Wojciech, był i Jerzy. Wszystkie trzy pokolenia mieszkały na Kossakówce w Krakowie. Dobrze, ale gdzie tam była jakaś Simona?
A więc okazuje się, że była. Simona Kossak to najstarsza córka Jerzego. Miała być chłopcem, czwartym Kossakiem, wybitnym malarzem. Urodziła się dziewczynka, która została biologiem, profesorem doktorem habilitowanym nauk leśnych. Zaczyna się ciekawie, co? Dalej jest jeszcze lepiej.
Książka podzielona jest na dwie części – życie w Krakowie i życie w Białowieży. Na początku dostajemy opis rodu, opis Krakowa z dawnych lat, ciekawostki i opowiadania. Z tego wszystkiego powoli zaczyna kiełkować biografia Simony. Dowiadujemy się jak była traktowana w rodzinnym domu, jaka była w szkole, co skłoniło ją do studiowania biologii i do wyjazdu do Białowieży.
A tam? A tam dzik, kruk, sarna i owce. I dom pośrodku samej Puszczy Białowieskiej. I obiad z dzikiem przy jednym stole. Jednym słowem oryginalność.
Czy warto?
Jeśli lubicie takie niecodzienne i niezwykłe biografie, to “Simona” będzie strzałem w dziesiątkę. Książka jest bardzo dobrze wydana. W środku znajdziecie przepiękne czarno-białe zdjęcia obrazujące życie Simony.
Dodatkowo, autorce należą się ogromne brawa za to, że w sposób delikatny wchodzi w życie Simony i przybliża je co do centymetra. Po przeczytaniu połowy książki Simona wydaje się być naszą przyjaciółką i jest nam jakoś dziwnie bliska.
Podczas czytania opisu jej ostatnich dni zakręciła mi się łza w oku. Było mi szkoda, że lektura dobiega końca. Było mi szkoda Simony.
Zainteresowałam Cię tą książką? Znajdziesz ją tutaj.
Recent Comments