Po lekturze książki “Consolation“ Corinne Michaels wiedziałam, że muszę przeczytać drugi tom jej powieści. Emocje i ciekawość, z którymi zostawiła mnie część pierwsza musiały zostać zaspokojone. Gdy dostałam od wydawnictwa Szósty Zmysł egzemplarz “Conviction” (w księgarniach od 5 grudnia) od razu wzięłam się za jego lekturę. Byłam ciekawa, co tym razem spotka Lee i Liama. Czy ich historia skończy się happy endem? Czy “Conviction” przyniesie mi jakieś nowe emocje? I w końcu, czy druga część powieści jest tak samo dobra jak poprzednia? Oto moja recenzja.
O czym jest “Conviction”?
“Conviction” to ciąg dalszy historii Natalie i Liama. Tę dwójkę połączyła śmierć Aarona, męża Lee i najlepszego przyjaciela Liama. Jednakże Aaron żyje i po wielu traumatycznych wydarzeniach wraca do domu, do swojego dawnego życia. Problem w tym, że nic już nie jest jak dawniej. Ma dom, żonę i córkę, ale jego miejsce zajął już inny mężczyzna. Każdy z bohaterów musi pogodzić się z nową, bardzo zagmatwaną rzeczywistością i odpowiedzieć na pytanie “na czym mi najbardziej zależy?”.
Natalie kocha Liama, ale z drugiej strony Aaron to jej mąż, ojciec jej córki i człowiek, który swoimi “pośmiertnymi” kłamstwami przeokropnie ją zranił.
Liam kocha Lee, ale Aaron to jego najlepszy kumpel, z którym przeżył lepsze i gorsze chwile.
Jest i Aaron, który przeżył tylko i wyłącznie dzięki myśli, że w domu czeka na niego żona i córka. A teraz widzi je obydwie w objęciach innego mężczyzny.
Czy cała trójka da sobie radę w nowej sytuacji? Jak potoczą się ich losy? Kogo wybierze Lee? Czy Liam się podda czy będzie walczył o wspólne szczęście? Czy Aaron zdobędzie ponownie serce swojej żony? Na te i inne pytania odpowiada właśnie drugi tom Corinne Michaels, czyli “Conviction”.
Fabuła i bohaterowie
Tak jak w przypadku “Consolation” tak i teraz fabuła jest prosta, ale trzymająca w napięciu. Akcja toczy się wokół życia i przemyśleń trójki głównych bohaterów. Michaels pozwala nam poznać całą sytuację z perspektywy zarówno Natalie jak i Liama.
Szczęście, smutek, rozgoryczenie, żal, bolesne wspomnienia, emocjonujące momenty, powracające myśli o zdradzie, spotkania i rozmowy z przyjaciółmi, śmierć i narodziny – tak w wielkim skrócie można opowiedzieć o emocjach z jakimi czytelnik spotyka się w tej części. Jest tego naprawdę sporo, jednak w porównaniu do “Conviction” czuć emocjonalną przepaść.
Bohaterowie wychodzą z tej części obronną ręką. Natalie znowu ze szczęśliwej kobiety przeistacza się w osobę, która musi podjąć walkę o swoje szczęście. Ma wiele poplątanych myśli, nie wie, co robić i na kogo postawić. Wie jednak czego nie chce i to zdaje się być jej wielką wygraną.
Liam jak zwykle pokazuje się z tej dobrej strony. Kochający, wyrozumiały i czuły przyjaciel, który gra fair, nawet jeśli serce podpowiada mu inaczej. Która z nas nie chciałaby mieć takiego faceta?
Poznajemy też Aarona, męża Lee, do którego nie można pałać sympatią (przynajmniej ja nie zapałałam).
Michaels nie zapomina o znajomych głównej pary i kreśli dalsze losy przyjaciół Lee i Liama – Jacksona, Catherine, Quinna, Reanell i Marka. Tak lojalnych i oddanych przyjaciół chciałby mieć każdy.
Plusy i minusy
“Conviction” to lekka powieść obyczajowa z cechami romansu, którą czyta się bardzo dobrze i niezwykle szybko. Akcja jest wartka, a fabuła emocjonująca i wciągająca. Postaci są ciekawie nakreślone i mimo, że zderzamy się w większości z ich uczuciami czujemy, że dobrze ich znamy i sporo o nich wiemy.
Są też oczywiście minusy i tych jest już trochę więcej.
Po pierwsze, w porównaniu do “Consolation” emocji jest tu dużo mniej, a przynajmniej nie są one już tak dobrze zakreślone. Jest kilka momentów, w których serce na chwilę mi przyspieszyło, a w oku pojawiła się łezka, ale w porównaniu do części pierwszej było tego zdecydowanie mniej. Już od samego początku mamy lekkie przeczucie jak skończy się ta historia, więc lektura toczy się nieco szybciej, żeby tylko sprawdzić czy aby na pewno mamy rację. Po drodze napotykamy liczne zwroty akcji, mniej lub bardziej udane, jednak nie są one na tyle zajmujące, żeby nie przebrnąć przez książkę sprawnie i szybko.
Po drugie, to co mnie najbardziej irytowało to liczne powtórzenia. Ile razy można czytać, że Aaron zranił Lee do bólu? Ileż można czytać, że Liam jest miłością jej życia i że nie opuści go aż do śmierci? Żeby jeszcze te same przemyślenia bohaterów powtórzyły się ze dwa, trzy razy. Nie, one powtarzają się w co drugim rozdziale, a tych jest aż 30. Może Corinne Michaels pisała tę książkę dla fanek romansów, które potrzebują takiej licznej emfazy, żeby lepiej zrozumieć treść. Jednak czytelnik, który po romanse sięga rzadko szybko się znudzi, niestety. W pierwszej części liczne powtórzenia też mnie denerwowały, ale mam wrażenie, że tutaj było ich już za wiele.
Po trzecie, również w tej części Michaels ma problem z nieco głębszymi uczuciami. Nie wierzę, że po śmierci najważniejszej osoby w swoim życiu można tak “o”, po prostu, przejść do obowiązków dnia codziennego. Niektóre, bardziej tragiczne momenty są tu tylko zaznaczone przez co czytelnik ma wrażenie, że zostały one pominięte i zepchnięte na dalszy plan.
Czy warto?
Jeśli czytaliście pierwszy tom “Consolation” to sięgnięcie po “Conviction” będzie nieuniknione i warto to zrobić, żeby zabić w sobie rosnącą ciekawość. Samej drugiej części nie ma sensu czytać jako oddzielnej książki, ponieważ jest ona silnie połączona z częścią pierwszą.
Obydwie części polecam fankom romansów i lekkich książek obyczajowych. Będą one idealne na jesienno-zimowe długie wieczory.
Ja, osobiście, po lekturze tej książki wrócę do moich ulubionych reportaży i biografii. Moja chęć przeczytania czegoś lekkiego została na długo zaspokojona.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Szósty Zmysł.
Zainteresowała Cię ta książka? Znajdziesz ją tutaj.
Recent Comments