Od paru dobrych lat, podczas każdej rozmowy o Hiszpanii, słyszałam jedno i to samo zdanie: “ale w Andaluzji by Ci się spodobało, jestem tego pewien/pewna”. Ja wtedy mówiłam, że nie, na pewno nie, że Hiszpania jakoś mnie nie pociąga, że mnie nie interesuje i że jeden region raczej tego nie zmieni. Do czasu! Jakiś czas temu wróciłam z Andaluzji i mogę powiedzieć tylko jedno – nigdy nie mów nigdy! Południe Hiszpanii totalnie mnie zaskoczyło i zachwyciło! Chcecie wiedzieć, dlaczego Andaluzja skradła moje serce? Zapraszam do lektury.

 

 

Nie znam chyba osoby, która nie byłaby zachwycona Hiszpanią. Ten klimat, pyszne jedzenie, sympatyczni ludzie, piękne zabytki i melodyjny język. Może to dziwne, ale ja do tej grupy nie należę. O wiele bardziej wolę kulturę i kuchnię Włoch, język Dantego, a wybierając między Barceloną a Rzymem, zawsze wybiorę Rzym.

Co ciekawe, Barcelona jakoś nieszczególnie przypadła mi do gustu i nie mam z nią jakichś szczególnie wybitnych wspomnień. Faktem jest też, że w kość dali mi hiszpańscy Erasmusi, z którymi miałam do czynienia w Krakowie i w Katanii. Nie będę wchodzić w szczegóły i powiem tylko tyle –  nie miałam ani dobrych wspomnień z Hiszpanią, ani dobrego zdania o jej mieszkańcach.

Podobno, jak twierdzą moi hiszpańscy znajomi, nigdy też nie byłam w tej prawdziwej Hiszpanii. Bo przecież Barcelona, Teneryfa czy Ibiza to nie jest prawdziwa Hiszpania. Jakie więc mogę mieć wspomnienia i opinię o tym kraju, skoro przecież nawet dobrze go nie poznałam!

Wszystko zmieniło się jednak wraz z wyjazdem do Andaluzji. Południe Hiszpanii totalnie przypadło mi do gustu. W końcu poznałam prawdziwe oblicze tego kraju i zaczęłam wyrabiać sobie o nim nieco inne, niż do tej pory, zdanie. I wiecie co? Najlepsze jest to, że dzisiaj rozważam Andaluzję w kategoriach przyszłego, ewentualnego miejsca zamieszkania. Kiedyś to by było nie do pomyślenia!

Koniec przynudzania! W poniższych pięciu punktach pokażę Wam, dlaczego Andaluzja skradła moje serce. 

 

1. Różnorodna architektura i arabskie detale

Nie wiem, skąd wzięło się moje zamiłowanie do arabskiej architektury, zdobień i kaligrafii. Jedno jest pewne – na jej widok dostaję totalnego szaleństwa. Fotografuję każdy detal, zachwycam się najmniejszym kamieniem mozaiki i kompletnie nie wiem, w którą stronę powinnam się patrzeć, żeby nie stracić ani milimetra sztuki.

Możecie sobie zatem wyobrazić, że w Andaluzji czułam się jak w raju. Real Alcazar w Sewilli, Albaicin i Alhambra w Granadzie oraz Alcazaba w Maladze sprawiły, że czułam się tam jak arabska księżniczka.

Te trzy główne andaluzyjskie miasta w niezwykle ciekawy i przykuwający uwagę sposób łączą architektoniczne pozostałości po panujących i najeźdźcach. Spotkamy tu amfiteatry rzymskie, arabskie pałace i zamki, gotyckie i barokowe kościoły, XX wieczne kamienice czy nowoczesne budowle. Ta cudownie łącząca się mieszanka stylów, kultur i religii przypadnie do gustu każdemu. Jestem w stanie się o to założyć!

Arabskie dekoracje, czyli dlaczego Andaluzja skradła moje serce.

Arabskie dekoracje, czyli dlaczego Andaluzja skradła moje serce.

Arabskie dekoracje, czyli dlaczego Andaluzja skradła moje serce.

 

2. Kultura tapas

Popularne tapasy są znane w całej Hiszpanii, ale kultura tych małych przekąsek podawanych do piwa czy wina podobno najlepiej rozwinęła się w Andaluzji. To właśnie w tym regionie tapas są najtańsze i najsmaczniejsze. W większości miejsc bazują one na świeżych owocach morza. W barach w Granadzie tapas traktowane jest jak włoskie aperitivo – zamawiasz drinka, a przekąskę dostajesz na za darmo. (Uwielbiam!!!)

Znaczna część Hiszpanów traktuje tapas jako tani sposób na pyszną kolację oraz wymówkę do spotkania ze znajomymi. W miejscach, gdzie tapa są darmowym poczęstunkiem, lokalsi często wypijają po 3-4 drinki, żeby pożywić się do pełna. Idealnym uzupełnieniem tapas jest lokalne zimne piwo lub tinto de verano, czyli czerwone wino z dodatkiem gazowanego cytrynowego napoju. Smakuje ono wybornie, świetnie orzeźwia w upalne dni i jest niesamowicie zdradliwym towarzyszem hiszpańskich wieczorów. Ale kto by się tym przejmował! Tinto i tapas to idealne połączenie!

Lokalne tapas, czyli dlaczego Andaluzja skradła moje serce.

Lokalne tapas, czyli dlaczego Andaluzja skradła moje serce.

Lokalne tapas, czyli dlaczego Andaluzja skradła moje serce.

 

3. Gorące lato i całkiem niezła zima

Andaluzyjska pogoda całkowicie przypadła mi do gustu. Jestem niepoprawnym ciepłolubem i wiecznym zmarzluchem. Żeby uświadomić Wam skalę problemu powiem tylko tyle, że temperaturą, jaką mogę uznać za względne ciepło jest 25°C bez wiatru. Dlatego też w Andaluzji czułam się jak ryba w wodzie. Wieczorne spacery po plaży Malagueta w Maladze przy 30°C były dla mnie wybawieniem i sprawiały, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. 

Sprawdzając informacje na temat średniej miesięcznej temperatury w Andaluzji uświadomiłam się w przekonaniu, że to miejsce idealne dla mnie! 34°C w czerwcu i 38°C w sierpniu brzmią zachęcająco, czyż nie? I nawet 16°C w lutym wydają się być znośne. 

Pod względem temperatury, ciepłego słońca, dostępu do morza oraz długich letnich dni Andaluzja całkowicie podbiła moje ciepłolubne serduszko.

 

4. To jest miejsce dla starych ludzi

Andaluzja jest miejscem, które biorę pod uwagę na spędzenie w nim mojej radosnej i spokojnej starości. Ten region Hiszpanii totalnie mnie zachwycił, jeśli chodzi o podejście jego mieszkańców do osób starszych i w podeszłym wieku.

Młoda barmanka wdająca się w luźną rozmowę ze starszym panem o lasce, staruszki o balkonikach sączące południową sangrię w barze i śmiejące się wniebogłosy czy starsza para, spacerująca po godzinie 23 po centrum miasta i trzymająca się za ręce. Te obrazki zapadły mi tak mocno w pamięć, że zakochałam się w tym miejscu.

Czy wyobrażacie sobie, żeby w Polsce osoby po osiemdziesiątce wychodziły ze swoimi rówieśnikami na obiad do restauracji? Albo żeby pojawiały się w miejscach, uważanych w głównej mierze za lokale dla młodych? No właśnie, ja też nie. W Andaluzji osoby starsze nie są zamykane w domach i odseparowywane od reszty społeczeństwa. W barach, restauracjach czy na placach można zobaczyć zarówno nastolatków czy młodych dorosłych, jak i osoby starsze – o własnych siłach, o balkoniku, o lasce czy na wózku. Te wszystkie sytuacje uświadomiły mi również istotny problem, jaki istnieje w naszym kraju, gdzie osobom starszym wmawia się, że w ich wieku już czegoś nie wypada, gdzie separuje się je w domu w imię ich dobra oraz gdzie szacunek do nich i do ich doświadczeń zastępuje się przez pobłażliwe kiwanie głową.

To normalne podejście do starszej części społeczeństwa w Hiszpanii wzruszyło mnie, podbiło moje serce i sprawiło, że na starość chciałabym być taką właśnie nowoczesną babcią, która wieczorem wychodzi do baru i pije wino z “gówniarzami”, chodzi do kina, czyta książki i opala się w bikini. W Polsce powiedziano by, że tak nie wypada. W Andaluzji mówi się, że tak należy, bo życie nie kończy się po przekroczeniu granicy pewnego wieku, a “nie wypada” nie istnieje. Dlatego też uważam, że Andaluzja to idealne miejsce dla starszych ludzi i mega mi się to podoba.

 

5. Luz blues i różowe okulary

Kolejną rzeczą, która zachwyciła mnie w Andaluzji to wszechobecny luz i radość z dnia codziennego. Nikt się tu nigdzie nie spieszy, wszyscy są dla siebie mili i na wszystko mają czas. Brzmi podobnie do włoskiego sposobu na życie (słynna “la dolce vita“), jest tylko jeden mały wyjątek – tu nikt się nikim nie przejmuje i nikt nikogo nie ocenia. Chcesz wyjść w dwóch różnych skarpetkach? Ok! (a może raczej ¡vale!). Masz pomiętą koszulę? No i co z tego? Tańczysz na ulicy? To super! Pewnie właśnie masz świetny dzień. 

Włoski luz zakłada dobry wygląd i pokazanie się od jak najlepszej strony (w końcu trzeba dobrze wyglądać, trzeba apparire). Hiszpański luz, a przynajmniej jego andaluzyjska odmiana, nic nikomu nie nakazuje. Przyglądając się mieszkańcom Sewilli czy Granady wydawało mi się, jakby w ogóle nie przejmowali się tym, jak wyglądają i nie zwracali uwagi na wygląd drugiego człowieka. Przypominało mi to trochę amerykański luz, za którym tak bardzo tęsknię.

W Andaluzji widziałam wytatuowane staruszki, dziewczyny przechadzające się w piżamie czy mężczyzn w garniturze i dwóch różnych skarpetkach. Ktoś może uznać to za niechlujstwo, a ja uważam, że to właśnie ten luz, którego nam w Polsce bardzo brakuje.

Dodatkowo, w Andaluzji nikt się niczym nie przejmuje i nie dręczy. Spóźnię się na spotkanie? Druga osoba poczeka albo… też się spóźni. Ucieknie mi autobus? Trudno, przyjedzie następny. Stoję w korku? Zdarza się, ale to idealna okazja do posłuchania ulubionej piosenki i pośpiewania sobie. Po co niepotrzebnie się tym przejmować? Przecież życie jest takie piękne! I do tego jeszcze świeci słońce. Czasami wydaje mi się, że to wieczne zadowolenie i życiowy luz Andaluzyjczycy zawdzięczają cudownej pogodzie i słońcu, które świeci tam prawie cały czas. Coś w tym musi być! 

 

Powyższe pięć punktów to tylko początek mojego andaluzyjskiego zauroczenia. Czuję, że z każdą kolejną wizytą w tej części Hiszpanii będzie mi się tam coraz bardziej podobać. Mam taką nadzieję. Byliście kiedyś w Andaluzji? Jakie zrobiła na Was wrażenie? Podobało Wam się czy to nie Wasz klimat?