Masa o pieniądzach polskiej mafii” to druga część “spowiedzi” największego świadka koronnego Jarosława Sokołowskiego z dziennikarzem Arturem Górskim. Przeczytałam ją od razu po poprzednim tomie, w którym Masa opowiada o kobietach polskiej mafii (jeśli jeszcze nie czytaliście, to zapraszam na mój wpis o tej książce).

Dla mafii, a raczej dla polskich gangsterów (bo do prawdziwej włoskiej mafii to zdecydowanie im daleko), kobiety były ważne – to prawda, ale o niebo ważniejsze były pieniądze. No bo umówmy się, w imię czego robili oni te wszystkie przekręty, kradzieże czy wyłudzenia? No chyba nie w imię miłości? Chcieli być sławni i bogaci. I tyle. Jak mówi moje ulubione przysłowie (a tych jest wiele) – “jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”.

 

 

O czym jest książka?

I tutaj znowu Masa przedstawia polską mafię jako jedną z ważniejszych organizacji w państwie i opowiada o latach jej świetności. Możemy się tylko domyślać, czy wspominając przeszłość miał łzy w oczach.

Przed przeczytaniem tej pozycji wiedziałam tylko, że mafia z Pruszkowa na pewno pałała się wyłudzeniami pieniędzy i okupów oraz kradzieżą samochodów. Reszta ich “umiejętności”, o których dowiedziałam się z książki, była dla mnie szokująca. No bo tak – zajmowali się na przykład handlem narkotykami, a kokainę importowali aż z Kolumbii i przewozili ją statkami transportowymi; zajmowali się kupnem i sprzedażą największych dzieł światowej sztuki malarskiej; podczas wystawnych bankietów z bossami rosyjskiej mafii omawiali szczegóły międzynarodowej współpracy. A gdzie w tym wszyscy są polscy politycy? Oj są, zdziwicie się, że polska polityka była aż tak bardzo przekupna.

Na co te wszystkie “ciężko” zarobione pieniądze wydawali gangsterzy? Na czym zarobili najwięcej? Na te i inne pytania raczej chętnie odpowiedział w książce Masa.

 

 

Czy warto?

Ta część o pieniądzach polskiej mafii jest zdecydowanie bardziej interesująca i wciągająca niż poprzednie wyznania świadka koronnego. Czyta się ją po prostu lepiej, bo jest napisana lepiej. I nie mówię tu o języku czy formie, bo te się nie zmieniają, chodzi mi o raczej fakty, których tu jest o wiele więcej. Pewnie też dlatego, że Masa chętnie powspominał sobie dawne czasy świetności swojej “firmy”.

Książkę czyta się o niebo ciekawiej, ale za to z takim samym przerażeniem. Wywody Masy szokują, zadziwiają i wzbudzają lęk. Ciemne interesy, wymuszenia haraczy i wszechobecne cwaniactwo stawiają całą pruszkowską mafię w okropnym świetle. Czytając tę pozycję myślałam sobie tylko “o matko, jak dobrze, że to się już skończyło”. Bo jak to mówi Masa: “Było, minęło”. I miejmy nadzieję, że nigdy nie powróci.

 

 

Zainteresowała Cię ta książka? Znajdziesz ją tutaj